„Spory królów ze szlachtą w złotym wieku” to jeden z wolumenów serii wydawniczej pt. „Dzieje narodu i państwa polskiego”. Autorzy tego wolumenu opisują w jaki sposób udział szlachty we władzy prawodawczej przyczynił się do rozwoju teorii o nadrzędnej, czyli suwerennej roli prawa w państwie, które dotyczyło również monarchii. Historycy używają do określenia tego ruchu – terminu „ruch egzekucyjny” – czyli egzekucja praw. Żądania egzekucji praw nie były więc w rozumieniu szlachty niczym innym jak drogą do przywracania prawa na właściwe miejsce – prawa pospolitego, ilekroć władza królewska próbowała sprowadzić je na manowce. Powstawanie pod postacią prawa pisanego z początkiem XV w. i w ciągu tego stulecia tych właśnie reguł, które w XVI w stały się przedmiotem egzekucji praw, świadczyło już o tendencjach proegzekucyjnych. Tak np. pod naciskiem opinii publicznej ogłaszano pierwsze nakazy osiadłości urzędników , oraz pierwsze zakazy rozdawnictwa królewszczyzn. Wolumen ten opisuje historię różnych haseł egzekucyjnych, których część zachowała konsekwentnie trwałość , inne pojawiały się przejściowo , a jeszcze inne ulegały częściowym lub całkowitym zmianom.
Autorzy opisują wprowadzenie do ustawodawstwa lustracji dóbr królewskich i konsekwencje takich zapisów. Szczególnie dokładnie opisane są tu kwestie, które odegrały w dziejach egzekucji trwałą i dużą rolę. Ale znajdziemy tu również opisy wielu zagadnień nie tylko czysto egzekucyjnych. Np. sprawy Kościoła i wyznań reformowanych, sądownictwa, administracji, połączenia prawno-ustrojowego Polski z Wielkim Księstwem Litewskim itp.
Jako czytelnik – wolumen ten oceniam jako trudny. Czytałem go raczej z przymusu niż z przyjemnością. Język naukowo-uniwersytecki – traktujący z góry czytelnika jak kogoś kto bardzo dobrze zna historię. Nie wszystkie wątki mają swój początek i koniec, ich wielość, niektóre fragmenty jakby wyrwane z kontekstu, częste powtarzanie się, wreszcie duża ilość faktów, dat, nazw. to wszystko razem czyni tą lekturę nużącą. Strawne chyba tylko dla wytrawnych historyków. Choć mój dziadek nie będąc historykiem czytał tę serię po kilka razy. Może i ja kiedyś do tego dorosnę. Na razie przyznaję się do tego, że lektura ta nastręczyła mi wiele trudności.