Stefan Żeromski – Przedwiośnie – streszczenie

Trzy zasadnicze części Przedwiośnia poprzedza utrzymany w poetyce gawędy rozdział Rodowód, opowiadający o wcześniejszych dziejach rodziny Baryków, jej przodkach.
Szklane domy. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, Cezary Baryka miał piętnaście lat. Jego ojciec został powołany do wojska, trafił na front (początkowo pisał listy, później słuch po nim zaginął), chłopiec powoli wy­mykał się spod kontroli matki. Jesienią 1917 roku odgłosy rewolucji dotarły do Baku. Na wieść o tym wydarzeniu Cezary przerwał naukę, pobił dyrek­tora szkoły i został z niej wyrzucony. Porywał go wir gwałtownych zdarzeń.

W mieście panował chaos, zamykano sklepy, brakowało żywności, o wszystkim decydował tłum: robotnicy, marynarze. Młody Baryka chętnie uczestniczył w agitacyjnych zgromadzeniach, stał się entuzjastą rewolucji, a jego zapału nie mogła ostudzić nawet matka. Cezary chciał nawet wska­zać miejsce ukrycia domowych kosztowności, na szczęście matka, prze­czuwając, że syn może ich pozbawić środków do życia, ukryła je w innym miejscu.

Zajęto mieszkanie Baryków, rodzinie pozostawiono tylko maleńki po­koik. Ostudziło to nieco zapał młodego rewolucjonisty, który znów zbliżył się do matki, zaczął troszczyć o ich wspólny los, przeżycie. Pewnego dnia w porcie (chodzili tam, licząc na powrót ojca) spotkali arystokratyczną ro­dzinę, udzielili jej noclegu, co miało tragiczne dla Baryków następstwa: podczas nocnej rewizji znaleziono skarby goszczonego księcia. Pomimo za­angażowania w rewolucję towarzysza Baryki, jego matkę poddano inwigi­lacji, bito, ostatecznie skierowano do ciężkiej pracy. W końcu zadręczona kobieta umarła. Cezary został zupełnie sam, dręczyły go wyrzuty sumienia z powodu zachowania się wobec matki.

Baryka dowiedział się, że jego ojciec zdezerterował z rosyjskiej armii, wstąpił do polskich legionów. W Baku toczyły się krwawe walki między Ormianami i Tatarami, mordowano się bez pardonu. Wałęsającego się Ce­zarego wcielono do wojska. Po wejściu armii tureckiej do miasta, Tatarzy wymordowali siedemdziesiąt tysięcy Ormian. Baryce udało się ocalić życie dzięki wydanej przez jakiegoś konsula legitymacji zaświadczającej, że jest Polakiem. Tak wyglądało ówczesne Baku:

Cezarego zapędzono do grzebania trupów. Niespodziewanie, ku swej ogromnej radości, podczas pracy rozpoznał w udającym nienormalnego człowieku własnego ojca. Seweryn Baryka rzucił myśl wyjazdu do Polski. Z trudem zdobyli nieco środków i popłynęli statkiem do Carycyna (Wołgo-gradu), skąd pociągiem dojechali do Moskwy, gdzie pan Seweryn miał ode­brać cenną walizkę. Podczas podróży ojciec (chcąc zachęcić Cezarego do wyjazdu do ojczyzny) snuł barwne opowieści o dostatku, pięknym życiu, szczęściu panującym w Polsce. Mówił, że człowiek o ich nazwisku, czyli Ba­ryka, buduje tam szklane domy, co pociągnęło za sobą rozwój przemysłu, dobrobyt, zlikwidowało bezrobocie.

W Moskwie odebrali walizkę od znajomego i ruszyli pociągiem ewaku­acyjnym do Charkowa. Maszynista wymuszał łapówki, pociąg wlókł się bardzo powoli. W Charkowie, podczas długiego oczekiwania na kolejny pociąg, Cezary poważnie wahał się czy jechać do tej jakiejś Polski. W prze­ładowanym pociągu do Polski nie było żadnych miejsc, nie pomagały błagania, nawet wstawiennictwo inżyniera Białyni (znajomego Seweryna Baryki), który był przewodnikiem eszelonu. Ojcem i synem zaopiekował się jakiś obcy człowiek (Cezary nazywał go czarnym), zabrał ich do wagonu. Cezary zorientował się, że był to ksiądz, czyli przeżytek minionej epoki, ko­go rewolucja powinna zmieść z powierzchni ziemi. Tymczasem ktoś taki okazał życzliwość, bezinteresownie podał rękę, co nie bardzo mieściło się w kategoriach myślenia młodego Baryki.
Podczas podróży zmarł chory Seweryn Baryka. Przed śmiercią powie­dział synowi, że w Warszawie może liczyć na pomoc wysokiego urzędnika państwowego, Szymona Gajowca. Nędzne, brudne przygraniczne miastecz­ko stało się pierwszym obrazem Polski, jaki zobaczył Cezary. Był przygnę­biony, samotny, w okresie przedwiośnia znalazł się w zupełnie sobie niezna­nym kraju.

Nawłoć. Cezary dociera do Warszawy. Nawiązuje kontakt z Szymonem Gajowcem, bardzo wysokim urzędnikiem Ministerstwa Skarbu, który daje mu pracę w swym biurze. Okazuje się, że matka Cezarego była w młodości wielką miłością Gajowca, wciąż o niej pamiętał, pozostał starym kawale­rem.

Baryka zaczął studiować medycynę, jednak przerwał naukę, by wzorem rówieśników (nie zaś z pobudek patriotycznych czy ideowych) wstąpić do wojska i ruszyć na front polsko-bolszewicki. Podczas bojów nawiązuje przyjaźń z Hipolitem Wielosławskim, któremu uratował życie. Z końcem wojny, w 1920 roku, obaj zostają zwolnieni z armii. Hipolit zaprasza Cezarego na odpoczynek do Nawłoci pod Częstochową, majątku Wielosławskich.

W Nawłoci Cezary bawi przez kilka miesięcy, poznaje dotychczas nie­znane mu życie ziemiaństwa: dostatnie, beztroskie, upływające na zaba­wach, polowaniach, towarzyskich spotkaniach, rozmowach i flirtach, ucie­chach stołu i innych przyjemnościach. Baryka spogląda na tę sielankę z perspektywy rosyjskiej rewolucji, myśli, jaki przebieg miałyby podobne wydarzenia w Nawłoci. Czy miejscowi chłopi, służba, biedota z równą bez­względnością mordowaliby gospodarzy dworu?
Rozwija się romans młodego Baryki z Karoliną Szarłatowiczówną (cio­teczną siostrą Hipolita), której bolszewicy zabrali na Ukrainie majątek -teraz pomaga krewnym w gospodarstwie. W Cezarym zakochuje się rów­nież szesnastoletnia Wanda Okszyńska (siostrzenica rządcy majątku Wie­losławskich). Jest też trzecia kobieta – piękna Laura Kościeniecka, właści­cielka Leńca, narzeczona Władysława Barwickiego. Cezary kocha Laurę i jest przez nią obdarzany uczuciem, odwiedza ją nocami, ale kobieta nie może zrezygnować z Barwickiego, a raczej jego pieniędzy, które mają ura­tować jej zadłużony majątek.

Kościeniecka urządza w pałacu w Odolanach (własności pana Storza-na) charytatywne przyjęcie, które ma zapewnić fundusze na pomoc dla ran­nych podczas ostatniej wojny żołnierzy. Podczas balu Karolina orientuje się, że Cezarego i Laurę łączy uczucie, a Wanda uważa, że Baryka kocha Karolinę, z którą ostentacyjnie flirtuje.

Następuje seria nagłych wydarzeń kończących arkadyjskie życie w Na­włoci. Wanda Okszyńska truje strychniną Karolinę. Robi to niewielkie wra­żenie na Baryce, który, jak każdej nocy, spieszy do Kościenieckiej. Ale Bar-wicki domyślił się prawdy, zaczaił się na Cezarego. Doszło do gwałtownej bójki. Laura, chcąc zachować pozory, nakazuje Baryce opuścić swój dom, zasłania narzeczonego. Po ostrej wymianie słów, Cezary odchodzi. Snuje się po polach, trafia na cmentarz, grób Karoliny. Ksiądz mówi mu o jej wielkiej miłości, obwinia o tragedię Cezarego. Baryka postanawia wyjechać do Chłodka będącego częścią majątku Wielosławskich. Dowiaduje się od Hipo­lita, że rodzina chciała podarować Karolinie w posagu właśnie Chłodek, pla­nowała jej małżeństwo z Baryka, którego teraz czyni winnym śmierci krewnej. W Chłodku Baryka pozostaje przez dwa tygodnie. Widzi niebywałą nędzę chłopów folwarcznych, tragiczną sytuację materialną komorników:
Słaniali się po drogach jako dziady, tłukli się po dziedzińcach zabudowań, plącząc się i nie wiedząc, o co ręce zaczepić. Jakże straszną była ich zima! Jakże potworne grasowały wśród nich choroby!

Gruboszewski, zarządca majątku, podejrzewa, że Baryka jest wysłan­nikiem właściciela mającym zbadać jego nadużycia lub przejąć posadę. Hipolit informuje Cezarego, że Laura została w Krakowie żoną Barwic­kiego, co Baryka odbiera jako prawdziwy cios. W styczniu 1921 roku wy­jeżdża z Chłodka.

o Wiele scen z tej części powieści nawiązuje do Pana Tadeusza Mickiewi­cza, np. spotkanie Cezarego i Karoliny to parafraza pierwszego spotkania Tadeusza i Zosi. Oczywiście, Żeromski burzy utopijny mit polskiego dwor­ku, kompromituje koncepcję narodowego solidaryzmu, pokazuje dostatnie, próżniacze życie ziemiaństwa i nędzę chłopów.

Wiatr od Wschodu. Baryka wraca do Warszawy, podejmuje przerwane studia medyczne. Mieszka z kolegą Buławnikiem w wynajmowanym poko­iku przy ulicy Miłej, w nędznej dzielnicy. Obserwuje życie proletariatu, eg­zystencję biednych Żydów. Nawiązuje kontakt z Gajowcem, prosi go o po­moc, zostaje jego sekretarzem. Ma pomagać w pisaniu książki zawierającej program naprawy Polski, reform kraju, poprawy finansów, rozwoju prze­mysłu, szkolnictwa, rozwiązania innych problemów nękających młode pań­stwo. Gaj owiec przedstawia Cezaremu rządowy plan naprawy, mówi o pierwszych osiągnięciach. Baryka uważał, że stanowczo zbyt mało robi się dla skasowania niewoli biednych ludzi.
Zaproszony do domu urzędnika, ogląda na ścianach portrety. Są to wi­zerunki duchowych patronów Gąjowca: Mariana Bohusza, Stanisława Krzemińskiego oraz Edwarda Abramowskiego. Ci ludzie personifikowali trzy zasadniczo ważne dla kraju idee: rozwój oświaty, poświęcenie dla Pol­ski i organizację spółdzielczości.

Podczas studiów Baryka poznał Antoniego Lulka, trochę starszego stu­denta prawa. Lulek pozyskał zaufanie Cezarego, wysłuchiwał jego zwie­rzeń. Okazał się komunistą, zabrał Barykę na zebranie partyjne. Mówiono tam o nędzy proletariatu oraz Żydów, prześladowaniach mniejszości naro­dowych, terrorze, policyjnych represjach wobec politycznych przeciwników, torturowaniu więźniów politycznych. Lekarka Karyla tak charakteryzowa­ła sytuację robotników:

Tutaj, w tym mieście Warszawie, 85 procent dzieci w wieku szkolnym ma począt­ki suchot. Przeciętna długość życia robotnika wynosi 39 lat, przeciętna długość życia księdza 60 lat. (…) Cała klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami. Życie, ja­kie na tej ziemi pędzi robotnik, ginący z nędzy, powoduje zwyrodnienie, a używanie, nadmiar, przesyt doprowadza również burżuazję do zwyrodnienia. Baryka nie przyjmuje bezkrytycznie opinii komunistów, próbuje pole­mizować, żąda wyjaśnień w jaki sposób niewykształcona, zniszczona nędzą i chorobami klasa robotnicza może pełnić przewodnią rolę w odrodzeniu społeczeństwa. Rozgorączkowany i wzburzony sporem opuszcza zebranie.

Cezary dyskutuje z kolei z Gajowcem, wyrzuca mu, że rząd nie robi nic, by wspomóc najbiedniejszych, naprawić wyrządzane im krzywdy. Domaga się wyjaśnienia faktów, o których dowiedział się na zebraniu komunistów. Gajowiec używa ogólnych, państwowotwórczych argumentów, mówi o tym, że najpierw trzeba zabezpieczyć granice kraju, umocnić pieniądz, zdobyć fundusze, które umożliwią przeprowadzenie reform.
Laura przysyła Baryce list. Spotykają się w Ogrodzie Saskim, padają wzajemne zarzuty, ostre słowa, po których dochodzi do ostatecznego roz­stania.
Jest marzec 1924 roku, pierwszy dzień przedwiośnia:

Właśnie wtedy kierownictwo partii zażądało od ogółu robotników poparcia. Mani­festacja wyszła nagłe z placu i ruszyła pod Belweder. W pierwszym szeregu znacznego \’ tłumu szli ująwszy się pod ręce ideowi przedstawiciele, między innymi Lulek i Baryka. Baryka w samym środku, ubrany w lejbik żołnierski i czapkę żołnierską. – Śpiewali. (…) Baryka wyszedł z szeregów robotników i parł oddzielnie, wprost na ten szary tłum żołnierzy – na czele zbiedzonego tłumu.