W Wielką Sobotę wczesnym rankiem przygotowaliśmy święconkę. Składała się z ugotowanych jajek, soli, chleba i wędliny. Wszystko to znajdowało się w niedużym wiklinowym koszyku. Przybrany był haftowaną serwetką, listkami paproci, gałązkami borówki i kokardami kolorowych wstążek.
W kościele byliśmy po godzinie jedenastej. Początkowo było kilka osób, ale wciąż przybywali nowi wierni. Stawali swoje święconki na schodkach dwóch bocznych ołtarzy. Wkrótce wyszedł z zakrystii ksiądz w towarzystwie kościelnego, który niósł naczynie z wodą święconą.
Podczas święcenia pokarmów i odmawiania modlitwy panował w świątyni nastrój skupienia i powagi. W powietrzu uniósł się zapach kwiatów, którymi przystrojono grób Chrystusa. Paliło się tylko kilka świec, a ich drżące światło sprawiało, że postacie na kościelnych obrazach żyły własnym życiem.
Po tej krótkiej, lecz uroczystej chwili wyszliśmy na drogę i wtedy zaczął padać deszcz. Włożyłam szybko koszyczek pod kurtkę i pobiegłam do domu. Tam z niepokojem zajrzałam do koszyczka, ale na szczęście nic złego się nie stało. Poświęcone pokarmy spożyliśmy w Wielką Niedziele