Sztuka czysta
W naszych czasach i w naszym układzie istnieją dwa rodzaje twórczości artystycznej, które nazywamy Sztuką Czystą: malarstwo i muzyka. Nazywamy je tak dlatego, że, wbrew twierdzeniu wielu \”znawców sztuk plastycznych\” i \”ludzi muzykalnych\”, treścią ich nie jest bynajmniej zdolność wywoływania czysto zmysłowego zadowolenia z powodu przyjemnych dla oka i ucha kombinacji barw i dźwięków z jednej strony ani \”przedstawienie pod indywidualnym kątem widzenia świata zewnętrznego\” w malarstwie, ani ilustracja uczuć zmysłowych, od najsubtelniejszych, niewyrażalnych żadnym słowem zawikłań duszy, do najbardziej brutalnych jej (a nawet ciała) krzyków, tylko że dwa te rodzaje twórczości mają na celu u twórców pozbycie się uczucia samotności i przerażenia metafizycznego przez zobiektywizowanie oderwanej od osobowości i nie będącej jednością żadnego użytkowego przedmiotu jedności w wielości, co jest możliwym tylko przez stworzenie pod wpływem potencjalnej wizji, tj. pewnego następstwa jakości abstrakcyjnych lub ich jednoczesności, konstrukcji jakości prostych, związanych w jedność w sposób nie podlegający logicznemu i użytkowemu wytłumaczeniu. Co nie jest logiczne i nie ma żadnego użytku, może być piękne, ale piękność ta ma dla nas trochę wyższe znaczenie niż przyjemne łaskotanie ucha lub rozdrażnienie siatkówki. A więc, powiedzą nam, jest to zatem zupełny bezsens. Mimo całej nieokreśloności kryteriów piękno ma swoją logikę, piękno abstrakcyjne oczywiście, i to logikę tak twardą prawie, jak matematyczne myślenie, trzeba tylko raz uchwycić jej wątek. (…)
Żadne inne sztuki, prócz malarstwa i muzyki, nie posiadają swoistej mowy czystych elementów jakościowych; żadna z nich, w naszym stadium rozwoju, nie potrafi dać nam zobiektywizowanej konstrukcji czystych jakości, niezależnej od żadnej użytkowości, jedności w wielości jako takiej, oderwanej od naszej i innych osobowości i przedmiotów. (…)
Może to brzmieć paradoksalnie, ale twierdzimy, że warunkiem głębokiego, estetycznego zadowolenia jest niemożność pojęciowego zdania sobie sprawy, dlaczego dana kombinacja jakości jest jednością. Możemy to opisywać w przybliżeniu, mówiąc o czystej formie, tzn. nie mówiąc o erotyce, odgłosach natury, tęsknotach i dreszczach w muzyce i o tejże erotyce, historii, etnografii, demonizmie i w ogóle o psychologii, o czarnych pończochach i aureolach w malarstwie – tzn. o tym wszystkim, o czym piszą krytycy, ulegając przyjemnemu złudzeniu, że piszą o Sztuce. Możemy mówić o tym nawet w tak bliskim przybliżeniu, nie używając języka spraw życiowych, że jesteśmy w stanie doprowadzić innych do tej zdolności całkowania Czystej Formy w jedność, tych, którzy może bez naszej pomocy uczynić by tego nie umieli. (…)
Zasadniczym momentem głębszego estetycznego zadowolenia jest samo scałkowanie danej jedności w wielości; na tym polega (a nie na odczytaniu anegdoty w obrazie, jak to sądzą niektórzy znawcy) zrozumienie danego dzieła Sztuki. Zadaniem artysty jest doprowadzenie nas do tego, abyśmy tę jedność danej wielości tak zrozumieli, jak on tego pragnął. Oczywiście, że przy bardzo skomplikowanych artystycznych konstrukcjach zrozumienie może być różnorakie. Nie mamy tu bowiem, jak przy zawiłych wzorach matematyki, jednoznacznie określonych elementów. Jest pewna granica, poza którą dana wielość jest dla nas jako jedność nie do pojęcia. Do pewnej granicy im większa będzie komplikacja danej konstrukcji elementów, tym większa będzie i głębsza estetyczna przyjemność scałkowania jej, czyli estetycznego zrozumienia; tym silniej będzie odczuwana jedność łącząca te elementy, tym wyraźniej wystąpi w naszym trwaniu metafizyczne uczucie. Widzimy, że w najprostszych elementach, w kółku zapełnionym dwoma kolorami, będzie zawarta potencjalnie estetyczna przyjemność; jednak dla osobników mniej pierwotnych scałkowanie takiej wielości będzie zbyt łatwym i metafizyczne uczucie może bardzo słabo wystąpić jako takie. (…)
Widzimy, że dzieła sztuki i odpowiadające im wrażenia artystyczne możemy uszeregować według wzrastającej komplikacji ich elementów i intensywności estetycznego zadowolenia i że to, co nazywamy Sztuką, będzie leżeć gdzieś w środku tego szeregu, a sfera jej będzie niezupełnie ściśle określona, zależnie od osobników, tworzących i przyjmujących wrażenia. Chodzi tylko o to, aby móc mówić o tych samych jakościowo wrażeniach, o konstrukcji jakości, o Czystej Formie, o uczuciu metafizycznym, nie marząc o ścisłym podziale, niemożliwym z powodu względności i subiektywności panującej w tej sferze, ale i nie mieszając w niej elementów zupełnie jej obcych.
Jednak dla 95% \”zdrowo myślących ludzi\” sfera, o której mówimy, jest czystym urojeniem, wytworem chorej wyobraźni natur przewrotnych – tak wielką jest sugestia poczętego w czasach renesansu i dziś zamierającego realizmu w malarstwie, tej zupełnie nieistotnej jego odnogi, powstałej na tle odrodzenia naturalistycznej rzeźby greckiej i olejnego malowania, zdolnego do naśladowania wszystkich stanów natury, tego działu, który ze sztuką malarską ma tyle tylko wspólnego, że używa się i tam, i tu jednych i tych samych środków, farb, pędzli itp., ale do zupełnie innych celów. (…)