Ziemia obiecana – Tom drugi – Rozdział XIX
– Wstąpię na chwilę do fabryki, a potem pójdę z wami, nie chce mi się wracać do domu – mówił Kessler do Moryca, gdy rozstali się z Wysockim. – A może do mnie na herbatę? – Dobrze. Coś mi jest… Czytaj dalej
– Wstąpię na chwilę do fabryki, a potem pójdę z wami, nie chce mi się wracać do domu – mówił Kessler do Moryca, gdy rozstali się z Wysockim. – A może do mnie na herbatę? – Dobrze. Coś mi jest… Czytaj dalej
Czwarta dochodziła, gdy Borowiecki znalazł się na ulicy. Stangret, nie doczekawszy się, odjechał do stajni. Wiatr huczał głęboko i zamiatał kałuże z taką siłą, że błoto bryzgało na parkany i na wąską ścieżkę, służącą za chodnik. Borowiecki wzdrygnął się, przejęty… Czytaj dalej
– Niech pan wstąpi na herbatę, bo ciocia będzie się gniewać, że puściłam pana – prosiła Kama, gdy ją odprowadził na Spacerową. – Nie mam czasu, muszę teraz iść szukać Malinowskiego, trzy dni już nie był w domu, jestem o… Czytaj dalej
Borowiecki był w Berlinie. Przyjechał do Lucy, bo go zasypywała depeszami i groziła samobójstwem, jeśli nie przyjedzie chociażby na kilka godzin. Pojechał nawet dosyć chętnie, bo myślał, że dni kilka odpocznie z dala od fabryki, która już pracowała wszystkimi oddziałami.… Czytaj dalej
Restauracja, do której przyjechał Borowiecki poszukując Moryca, znajdowała się zaraz za synagogą, w głębi podwórza, obstawionego, niby kamiennymi pudłami, czteropiętrowymi oficynami z trzech stron, bo czwartą zakończał mały ogródek, odgrodzony zielonymi sztachetkami i przyparty do tyłów olbrzymich, nagich czerwonych murów… Czytaj dalej
– Interes prosty, czyste złoto, powiadam wam. Kupiłem plac, który musi, uważacie, musi odkupić ode mnie Grunspan za taką cenę, jaką wziąć zechcę – tłumaczył nazajutrz rano Stach Wilczek Hornowi, który spał u niego. – Dlaczego musi? – zapytał zaspanym… Czytaj dalej
Poprzedniego popołudnia Anka jak zwykle o tej godzinie siedziała przy panu Adamie, który dzisiaj był więcej rozdrażnionym i niespokojnym. Ciągle pytał się o Karola i co chwila narzekał na duszność i ostry ból serca. Dzień był posępny, śnieg po kilkakroć… Czytaj dalej
Moryc Welt wyszedł koło jedenastej z domu, jak mówił Mateusz Borowieckiemu, i wlókł się raczej, niż szedł, trotuarem. wystawionym na słońce, zatopiony w jakiejś kombinacji finansowej, bo nie widział znajomych, jacy mu się kłaniali. Patrzył na ludzi i na miasto… Czytaj dalej
Wysoki, ujęty w kamienne słupy parkan żelazny, naśladujący gęstwę roślinną, pełną poplątanych łodyg, liści i kwiatów o złoconych płatkach, oddzielał fabrykę Szai Mendelsohna od ulicy. Poza tą doskonale stylizowaną roślinnością ciągnął się pas trawników o czarniawej zieleni, na której pstrzyło… Czytaj dalej
Upłynęło kilka tygodni od pożaru i pogrzebu pana Adama, na którym Anka nie była; leżała chora w domu Trawińskich, dokąd się przeprowadziła. Teraz czuła się już znacznie lepiej, ale na ulicę jeszcze nie wychodziła, bo nadeszły straszne dni marcowe, pełne… Czytaj dalej