Spowici w leśny mrok, nie widząc nawet najmneijszej dróżki, niezmordowanie przedzieramy się przez splątane chaszcze nieprzebytej kniei. Nagle, sponad koron ponadtysiącletnich drzew wyłania się ponure zamczysko. Jego strzeliste wieże górują nad ciągle nieobeschłymi po deszczu drzewami.
Drogę do zamczyska zagradza głęboki parów. Niedokończony most zwodzony nie pozwala nikomu przedostać się na drugą stronę. NIeco dalej leżą chybotliwe, unurzane w błocie, nieokrzesane dębowe kłody. Chcąc nie chcąc pełni trwogi przechodzimy po nich powoli. Nie Zrobiwszy nawet sześciu kroków, stajemy u spiżowych wrót. Strzeże ich nienaruszona kłódka i dwie skrzyżowane halabardy.
Bramę wieńczy cudaczny herb: na purpurowym tle stoi buszmenka z pustułką na ramieniu i szyszka pinii w dłoni. Nad herbem widnieje napis: „Nic nie wart twój hart. MY równi jesteśmy helleńskim herosom”. Heraldyka jeszcze nie widziała czegoś tak zdumiewającego. Z nagła, jak gdyby pod wpływem tajemnych mocy, skrzydła wrót otwierają sie na rozścież. Nie zważając na ogarniający nas strach, wchodzimy na zamkowy dziedziniec. Za nami rozlega sią niesłychany świst, huk i rumor…