Do Turcji przybywali jedynie prawdziwi podróżnicy, dla których wystarczającą atrakcją były liczne ślady minionych cywilizacji. Tu przez tysiąclecia krzyżowały się szlaki karawan podążających do Stambułu, miasta na granicy dwóch kontynentów. Ziemie tureckie w ciągu wieków wchodziły w skład imperiów: przez tysiąc lat stanowiły centrum imperium bizantyjskiego, przez niemal 500 lat – osmańskiego. Należały też do Grecji i Rzymu. Toteż nie brak tu osmańskich meczetów, pełnych przepychu pałaców sułtanów, cennych wykopalisk archeologicznych i miast mogących poszczycić się starożytnym rodowodem, jak Izmir, Efez czy Pergamum.
Wielu z owych podróżników przyjeżdżało jednak, by podziwiać nie wytwory ludzkiej cywilizacji, ale cuda natury. Jednym z nich jest Kapadocja, wielki wulkaniczny płaskowyż między Ankarą i Kayseri. Jego krajobraz powstał około miliona lat temu, gdy po wybuchu trzech wielkich wulkanów lawa i popioły przykryły grubą warstwą środkową Anatolię. Twardniejąc materiały te zamieniły się w porowate złoża tufu, rzeźbione przez stulecia w formacje o niezwykłych kształtach. Wystarczy tylko trochę wyobraźni, by ujrzeć w nich zaklętych w kamieniu olbrzymów czy zastygłe na wieki wróżki.
Miękki tuf nadaje się doskonale jako materiał budowlany. Pierwsi odkryli to Hetyci, którzy w trzecim tysiącleciu przed naszą erą drążyli w owych powulkanicznych stożkach całe podziemne miasta, które potem zajmowali po nich kolejni gospodarze tej historycznej krainy. Chociaż Rzymianie założyli później miasta wzdłuż szlaku handlowego przez środkową Anatolię, tubylcy woleli skaliste doliny Kapadocji z domami wydrążonymi w miękkiej skale, stanowiącej doskonałą izolację cieplną i latem, i zimą. Wiele z tych siedzib nadal jest zamieszkanych, zwłaszcza wokół wsi Avcilari Urgup.
Podziemne miasta Keymakli i Derinkuyu, sięgające do 40 m w głąb skały, zamieszkiwali chrześcijanie chroniący się przed prześladowaniami. Ten kilkupoziomowy labirynt korytarzy i komór umożliwiał normalne bytowanie rodzin i ich inwentarza. Na górnych piętrach mieszkano i modlono się, na dolnych przechowywano zapasy. Skomplikowany układ tuneli, w razie zagrożenia zasłanianych ogromnymi głazami, zapewniał ich mieszkańcom bezpieczeństwo: dotarcie przez labirynt przejść i korytarzy do ukrywających się ludzi było niemożliwe. Również dzisiaj przewodnicy przestrzegają zwiedzających przed oddalaniem się od grupy, ponieważ zboczenie z trasy może grozić zaginięciem – może na wieki? -wśród niezliczonych odnóg i nitek tuneli.
W lufowych skałach wykuwano nie tylko domostwa wyposażone we wszelki dostępny wówczas sprzęt gospodarski, ale także kaplice i kościoły. Pochodzą one głównie z okresu wczesnego chrześcijaństwa (I – IV wiek), a wiele z nich ozdobionych jest przepięknymi freskami z X i XI wieku o tematyce zaczerpniętej z Nowego Testamentu. Największe skupisko tego rodzaju świątyń znajduje się na wysoczyźnie Goreme. Choć niektóre z nich nie są łatwo dostępne, na pewno warto zwiedzić je wszystkie.