Było cieple, letnie popołudnie. Razem z moją przyjaciółką Anią wybrałyśmy się na spacer po polu, które było dosyć daleko od mojego domu. Spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy chmury przysłoniły słońce i zrobiło się ciemno. Powietrze było ciepłe i parne. Już po kilku minutach usłyszałyśmy pierwsze grzmoty. Ze strachu zaczęłyśmy biec jak najszybciej. Burza rozpętała się na dobre. Błyskały pioruny, grzmiało i padał deszcz. Po jakimś czasie wydostałyśmy się z polanki i zauważyłyśmy mały i przytulny domek. Bez namysłu pobiegłyśmy w jego kierunku. Gdy zapukałyśmy do drzwi domku otworzyła nam miła, starsza pani. Pozwoliła nam wejść do środka i się ogrzać. Wytłumaczyłyśmy jej jak znalazłyśmy się w tej sytuacji. Sympatyczna pani zaparzyła nam herbaty i podała koce. Gdy burza minęła podziękowałyśmy pani i zadzwoniłyśmy po mojego tatę, który po 15 minutach był na miejscu i zabrał nas do domu, gdzie mogłyśmy się przebrać w suche ubrania. Dzięki miłej pani uratowałyśmy się przed przeziębieniem.