uczta na olimpie

Pewnego pochmurnego, wrześniowego wieczoru, moi rodzice wybrali się na imieniny. Ja źle się czułam więc zostałam w domu. Gdy tata z mamą wyszli zaczęło mi się okropnie przykrzyć. Ponieważ wiedziałam, że mam przeczytać mitologię postanowiłam rozpocząć ”męczarnie”. Wzięłam z półki opasły tom i zabrałam się do wertowania stron. Nawet nie spostrzegłabym, że minęły już 2 godz. gdyby nie mój kot, domagający się jedzenia. Wyczołgałam się z łóżka i myślałam o dniu spędzonym na Olimpie. Po kilku minutach o dziwo przeniosłam się gdzieś! Nareszcie oderwałam się od szarej i niezbyt przyjemnej rzeczywistości. Czułam, że zrobiłam coś niemożliwego i niezwykłego. Radość rozpierała mnie jak nigdy!

Szybko weszłam na górę po wysokich schodach i zatrzymałam się przed złotą bramą. Nagle z ciemności wyłonił się człowiek. Popatrzyłam na niego ze strachem. On uśmiechnął się:
– Już na Ciebie czekają łaskawa pani -powiedział strażnik miłym tonem – liczyliśmy, że przybędziesz trochę wcześniej ale zapewne Hermes nawalił w dostawie koni, które podwiozły by cię pod górę.
– Przepraszam, ale kto na mnie czeka? – powiedziałam z trudem bo tysiące pytań kołotało mi się w głowie – Jaki Hermes?
– Och, poczekaj a zaraz wszystko zobaczysz- to powiedziawszy pstryknął palcami i za nim pojawiły się przecudne konie ze złotymi grzywami i srebrną sierścią. Zaprzężone były w równie piękną złotą karetę z siedzeniami z aksamitu w kolorze szkarłatu – Wsiadaj – rzekł nieznajomy zachęcającym tonem.
Zrobiłam to niepewnie nadal zachwycając się urodą koni. Gdy człowiek zobaczył moją minę postanowił się przedstawić:
– Mam na imię Arkenius – to powiedziawszy wyciągnął do mnie ręke – Jestem półbogiem. Służę Dzeusowi.
– Ja mam na imię Ola – powiedziałam starając się zrobić to pewnie – pochodzę z Polski.
– Wiem sporo o tobie – rzekł nie zważając na zdziwienie pojawiające się na mojej twarzy – Dosyć pogawędki, teraz popatrz na to – wskazał ręką na szeroką ulicę i świątynie stojące na jej brzegach.

Gdy jechaliśmy tak tą ulicą zrozumiałam, że to naprawdę jest Olimp. Pradawna siedziba bogów. Także coraz bardziej czułam, że chciałabym tu zamieszkać. To było najpiękniejsze miasto jaki w życiu widziałam. Na ulicy panował spokój. Tylko jakaś kobieta biegła wykrzykując różne hasła na temat swojej urody. Okazało się, że była to Afrodyta. Była ona boginią miłości i piękna. Przechodząc obok pałacu Apolla było słychać recytowania wierszy i muzykę, a w ogrodzie stały przepiękne rzeźby. Nic dziwnego ponieważ był on bogiem muzyki, poezji i sztuk pięknych. W pałacu obok było słychać odgłosy walczących żołnierzy. Był to dom Aresaboga wojny. Od Dionizosa, boga wina i winnej latorośli, dochodziły odgłosy uczty i różnych przyjęć. Dalej omal nie oślepiła mnie jasność pewnego pałacu. Z trudem przeczytałam imię właściciela, był nim Helios-bóg słońca. W pałacu Erosa boga miłości było słychać westchnienia, płacze, śmiechy i głosy zakochanych. Najbardziej obficie ozdobionym pałacem, jak do tej pory, była siedziba Hermesa boga złodziei, handlu i kupców. Nagle poczułam świeży zapach i szum morza który pochodził z pałacu Posejdona boga mórz… Powóz zatrzymał się przed siedzibą Dzeusa – największego z bogów. Był to najładniejszy pałac ze wszystkich. Świecił swoim złotym blaskiem, a kryształowe wieżyczki widniejące na górze, odbijały promienie zachodzącego słońca. Na złoto-srebrnej bramie widniał wykuty napis DZEUS. Elegancko przystrzyżone krzewy dokańczały efekt piorunującego wrażenia. Przeszłam przez bramę i pożegnałam się z Arkeniusem. Jakaś zniewalająco piękna kobieta podeszła do mnie:
– Witaj – rzekła – muszę cię w coś ubrać bo w tym – wskazała na moją pidżamę – wyglądasz okropnie – To powiedziawszy machnęła rękoma i moja ulubiona pidżmka zamieniła się w coś na podobieństwo prześcieradła.
– Dziękuję – powiedziałam nieszczerze bo moja pidżama była ładniejsza – co mam teraz zrobić? – zapytałam
– Ty nic, ja tylko zajmę się twoimi włosami – ponownie machnęła rękoma i moje włosy stały się po raz pierwszy w życiu poukładane
– Fajnie – odparłam głupio ze zdziwienia
– Chodź – rzekła i zaprowadziła mnie pod drzwi pałacu

Weszłam do środka. Była to ogromna sala z tysiącem świec wiszących w powietrzu. Wysokie kolumny dosięgały sklepienia z licznymi freskami przedstawiającymi bogów greckich i ich dokonania. Pod ścianami były giagantyczne posągi bożków z ich atutami wyróżnionymi na złoto. Każdy z posągów był takiej samej wysokości oprócz pomnika Dzeusa. Ten był trzy razy taki jak inne i cały złoty. Pośrodku sali stał stół wielki do granic możliwości. Naokoło niego było ze sto albo i więcej krzeseł. Wszystkie zajęte, prócz jednego stojącego przede mną. Gdy wyszłam z cienia, rozmowy przycichły. Speszyło mnie to nadzwyczaj bo zobaczyłam, że wszystkie oczy wpatrują się we mnie. A nie były to zawsze zwykłe oczy. Na uczcie pojawiły się stwory o jakich mi się nie śniło. Cyklopi, ośmioręcy, czteroocy, sześcionodzy, weżouści i przypominający krokodyle zupełnie nie budzili tam sensacji.
głupio się czułam tak stać wpatrując się w te wszystkie stwory więc postanowiłam usiąść. Zajęłam miejsce i od razu podeszła do mnie kobieta podając coś na podobieństwo serca.
– Co to jest? – spytałam ta jakbym nie chciała uzyskać odpowiedzi
– Przystawka – rzekła – serceptaków żywiących się ludzkim mięsem
– Bardzo dziękuję – powiedziałam niechętnie
Postanowiłam, że niegrzecznie by było tego nie zjeść więc schowałam jedzenie do serwetki.Nagle podeszła ta sama kobieta nalewając coś czerwonego do mojego kielicha.
– Krew Hydry,specjalność Heraklesa
Poczułam, że jest mi niedobrze i ”przez przypadek” rozlałam napój. Plama znikła. Nagle podeszła do mnie osoba którą najbardziej chciałam ujrzeć – Dzeus
– Smakują Ci nasze specjały? – zapytał
– Ależ oczywiście – skłamałam
– Mam coś szczególnego na główne danie – powiedział – specjalnie dla Ciebie
– Miło mi – rzekłam drżącym głosem bo czułam, że będzie to kolejna dziwna potrawa – Dziękuję bardzo za gościnność
– Ależ to nic – oznajmił Dzeus – Dla Ciebie także przygotowałem program artystyczny – i klasnął w dłonie powodując wypłynięcie z powietrza 9 dziewcząt prezentujących tańce. – O widzę, że twoje danie przyszło. My bogowie jemy tylko ambrozję i pijemy nektar.
Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś dzika, ładnie przypieczonego. Był ogromny. Kobieta położyła go przede mną.
– Proszę jedz – zachęcił mnie Dzeus
– Ale ja tego całego nie zjem – powiedziałam panicznym tonem
– Nie martw się, nic się nie zmarnuje – uspokoił mnie bóg i odszedł przyglądając się tancerkom.
Zabrałam się za dzika. Zjadłam jego niewielką część myśląc o Heraklesie. Bo przecież musiał być niezwykle silny by go schwytać. Gdy już dalej nie mogłam taca zaczęła obiegać stół. Obserwowałam z jakim apetytem osoby jedzą i zaczęłam się zastanawiać nad deserem. Gdy tak rozmyślałam podano go do stołu. To był jedyny z posiłków przypominający mi ludzkie jedzenie – złoty puchar pełen różnokolorowych lodów ze srebrną polewą i oczami kogoś lub czegoś. Lody zjadłam z apetytem, a gałki wrzuciłam do serwetki. Gdy skończyłam posiłek oglądałam popisy bogów np; Apolla grającego na cytrze niezwykle pięknie i Ateny wyszywającej w mgnieniu oka. Podsłuchując rozmowy usłayszałam, że bramę do olimpu i do siedziby Dzeusa zrobił Hefajstos, a freski na suficie Apollo. Gdy zaczęłam już powoli tęsknić za światem przyszła Afrodyta:
– Chodź, już niestety musimy iść – powiedziała – uczta się zaraz skończy.
– Dobrze – powiedziałam ze smutkiem
– A i proszę to na pamiątkę – to powiedziawszy wręczyła mi do ręki małego złotego ptaka. Byłam nim zachwycona.
– D-dziękuję – wyjąkałam
Pożegnałam się ze wszystkimi i opuściłam salę. Niewiasta zaprowadziła mnie do schludnego ogrodu. Było już ciemno. Klasnęła w dłonie i moja ulubiona pidżama wróciła tak samo jak włosy – znowu rozczochrane. Bogini zaprowadziła mnie do bramy gdzie czekał na mnie Arkenius. Pożegnałam się z nią i wsiadłam do karety. Pojechaliśmy z Arkeniusemcichymi i ciemnymi uliczkami.
– I jak Ci się podobała uczta? – spytał
– Bardzo przyjemna, tylko nic nie było do picia – powiedziałam czując narastającą suchość a gardle
– Dobrze, że ja coś mam – oznajmując wyciągnął baniaczek wody z sokiem – Proszę, napij się
– Dziękuję – to rzekłszy wypiłam dwa wielkie łyki
– Podwiozę Cię pod przejście – powiedział
Zapewne oglądałam po raz ostatni w życiu Olimp i ani się obejrzałam, a on się skończył i musiałam wracać. Pożegnałam się z Arkasem, ostatni raz rzuciłam okiem na Olimp i jakaś dziwna siła mnie wciągnęła

Znalazłam się po chwili na łóżku słysząc zgrzyt w zamku. W samą porę. Do pokoju weszli moi rodzice
– Co robiłaś jak nas nie było? – zapytała przyjaźnie mama
Zaczęłam rodzicom opowiadac o całym zdarzeniu ale tata mi przerwał w połowie i powiedział, że to niemożliwe i żebym szybko poszła spać bo jestem rozpalona. Moi rodzice myśleli, że ja wymyśliłam sobie to wszystko przez to, że mam gorączkę! Cała wściekła położyłam się do łóżka i wyjęłam coś z kieszeni. Była to złota figurka ptaka, którą dostałam. Już ją chciałam pokazać w dowód tej przygody rodzicom ale pomyślałam, że chcę mieć taką słodką tajemnicę. W końcu kto się może taką pochwalić?

KONIEC