Znam tyle twoich pieszczot! Lecz, gdy dzień na zmroczu
Błyśnie gwiazdą, wspominam tę jedną – bez słów,
Co każe ci ustami szukać moich oczu…
Tak mnie żegnasz zazwyczaj, nim powrócę znów.
Czemu właśnie w tej chwili, gdy odejść mi pora,
Pieścisz mi oczy, nim spojrzą w czar lasów i łąk?…
Bywa tak: świt się budzi od strony jeziora,
Nagląc nas do rozplotu snem zagrzanych rąk…
O szyby – jeszcze chłodne – uderza pozłotą,
Nagły z nieba na ziemię świateł zlot i spust, –
Usta twe – na mych oczach! Co chcesz tą pieszczotą
Powiedzieć? Mów – lecz zmyślnych nie odrywaj ust!