V pieśń na kształt Psalmu LXX

Ciebie, wszego stworzenia o obrońco wieczny,
Wzywam, wątły, ubogi i nigdzie bezpieczny:
Miej mię w pilnej opiece, a we wszytkiej trwodze
Pośpiesz przynieść ratunek duszy mej niebodze.

Uskrom choć rózgą twoją ciało zaślepione
I żądzą próżną, sprośną, szkodną napełnione;
Niech się wstyda, że pragnie duszy swej panować:
Słuszniej wiecznej ma służyć, co się musi psować.

I wy, wojska zazdrosne (Pan Bóg mnie obroną),
Tył podajcie i weźmcie hańbę nieskończoną,
Co dóbr (skąd was wygnano) stworzeniu Pańskiemu
Nie życzycie i chwały stwórcowi swojemu.

Szczęście me, chwało moja, niech wskok wstyd poczują,
Którzy mi inszą chwałę, nie ciebie, cukrują.
Co ma człowiek nie twego? A który się chlubi
Z darów twych, wieczny Królu, dary twoje zgubi.

To szczęśni, to weseli, którzy wyznawają,
Że twe jest, co jest dobrze, i ciebie szukają,
Wiecznotrwałej ozdoby, i czynią staranie,
By chcąc samego ciebie miłowali, Panie.

I mnie policz w tę liczbę, Ojcze miłosierny,
A daj, bym i tu baczył, iżem proch mizerny
I, nierówny tak ciężkich przygód nawałności,
Niech znam moją możnością wielkie twe lutości.

Ale kto jest szczęśliwy, choć dyjamentową
Wdział zbroję, wojnę cierpiąc długą i surową?
Przeto proszę: ty, któryś jest obrońcą w boju,
Nie odwłaczaj dać się nam, zbawienny Pokoju.