Panie nasz wszechmogący, wieczny, niepojęty,
Tobie Cheruby krzyczą: „Święty, święty, święty!”,
Tobie Seraf, miłości prawej płomień czysty,
A twej chwały dwór znaczy firmament ognisty.
Przeto, choć wszędy tyś jest, oczy me płaczliwe
Tam podnoszę i serce tam wzdycha teskliwe;
Bo ciężkościom nierówne zmysłów mych krewkości
Jak słudzy od swych panów, pragną twej lutości.
I wola ma, twej wolej sługa nieskwirkliwa,
Wżdy, by skromna od paniej panna, oczekiwa,
Rychło jej rękę podasz i sprawiedliwego
Ciężaru gwałt uskromisz z miłosierdzia twego.
O Ojcze miłosierny, którego dobroci
Żadnego grobla grzechu zdrojów nie odwróci,
Już się zmiłuj nad nami, zmiłuj się nad nami,
Jużeśmy nazbyt pełni szkody z despektami.
Już serce nie boleje, lecz jakmiarz umiera,
Gdy nam możność niewdzięczna część i cześć wydziera,
Gdy nas hardość nadęta przenosi oczami,
Nie bacząc, że nie gardzą oczy twoje nami.