W liście do koleżanki lub kolegi opisz swoje wrażenia z przedstawienia oglądanego w Państwowym teatrze im. A. Fredry w Gnieźnie

Droga Olu !

Piszę do Ciebie ten list, gdyż chciałem się z Tobą podzielić wrażeniami z wyjazdu do Państwowego Teatru im. A Fredry w Gnieźnie. Wystawiono tam „Zemstę” patrona teatru. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać, kiedy w końcu znajdziemy się na sali. Zajechaliśmy. Wszyscy podekscytowani weszli do gmachu. Wprowadzono nas na salę, a my zajęliśmy wyznaczone miejsca. W pewnym momencie usłyszeliśmy dzwonek. Wiedzieliśmy, co to oznacza, dlatego siedzieliśmy już spokojnie. Zadzwonił drugi dzwonek i światła przygasły. Odsłoniła się kurtyna – rozpoczęło się przedstawienie. Jeżeli chodzi o aktorów, to obsada, według mnie, była bardzo dobrze dobrana. Cześnika grał Tomasz Grochoczyński (warto tu również wspomnieć, że był także reżyserem spektaklu). Grał bardzo fajnie i prawdę mówiąc, przypadł mi do gustu. Wyglądał tak samo, jak go sobie wyobrażałem. Jednak najbardziej spodobał mi się Papkin, (grany przez Leszka Wojtaszka) szczególnie w scenie, gdy siedział sam, sięgnął po gitarę i zaczął śpiewać.. Nie dość, że instrument był zupełnie rozstrojony, to jeszcze na dodatek bohater w ogóle nie miał pojęcia o śpiewaniu. Cała sala wybuchła śmiechem. Klarę doskonale ukazała Jolanta Skawina, która była urodziwa, zwinna i pod względem wyglądu i zachowania bardzo przypominała młodą pannę z tamtych czasów. Jednak zawiodłem się na Rejencie – wyobrażałem go sobie zupełnie inaczej. Według mnie był za mały, za szczupły i jednym słowem – nie odpowiadał mi. Grał go Andrzej Malicki. Scenografia był świetna i bardzo praktyczna – po prostu rozkładana. Wszystko sprawiało wrażenie przytulności i ciepła, chociaż obrazowało zamek. Scena co prawda nie była bardzo duża, ale te rozkładane mury mieściły się na niej i właśnie dzięki tej małej scenie było tak miło i przytulnie. Wszystko było dobrze, aż do momentu, gdy publiczność z tyłu zaczęła przeszkadzać: szeleścić torebkami od chipsów, jeść, pić i tym podobne rzeczy. Wszyscy byliśmy oburzeni. Z pewnością przeszkadzało to również aktorom i utrudniało im to ciężkie zadanie, jakim jest recytowanie tekstu wyuczonego na pamięć. W przedstawieniu podobały mi się różne sceny , np. gdy Papkin, zmęczony ciągłą paplaniną, i własnym niedołęstwem życiowym, siada i zdejmuje czapkę, ukazując czarne, krótkie włosy. Mówi jakby nie „swoim” głosem. Słowa wypowiada powoli, wyraźnie, jakby chciał przekazać, jak bardzo boli go to, że jest odpychany i wyśmiewany przez wszystkich. Ta scena, trwająca bardzo krótko, wywarła na publiczności duże wrażenie. Albo gdy Cześnik dyktuje Dyndalskiemu list; przy tym widzowie również bardzo dobrze się bawili. Na pewno zastanawiasz się, czy w spektaklu było dużo muzyki. Otóż nie. Tylko podczas zmiany dekoracji leciałamuzyka poważna, wiem, że jej nie lubisz. Ja za nią nie przepadam, ale do tego przedstawienia, obrazującego czasy szlacheckie, bardzo pasowała. Zresztą czy wyobrażasz sobie zmiany dekoracji przy muzyce disco-polo lub podobnej? Bo ja nie. Zastanawiałem się właśnie ostatnio, czy Ty byłaś na „Zemście”. Jesteś rok starsza ode mnie, więc sądzę, że tak. Na pewno grali też inni aktorzy, jestem ciekaw, jak grali. A więc jeśli byłaś ze swoją klasą lub szkołą na tym wspaniałym przedstawieniu, to napisz mi, jak to było u Ciebie. Jacy byli aktorzy, czy ogólnie spektakl Ci się podobał. No, mi w każdym razie tak. Chciałbym znowu kiedyś pojechać do teatru, niekoniecznie na „Zemstę”. Na coś innego, równie ciekawego i zabawnego. No i oczywiście ze swoją klasą. Cóż mogę jeszcze dodać – ogólnie było super. Tylko ta młodzież z tamtej innej szkoły nie zachowywała się zbytnio kulturalnie – ba, nawet bardzo źle. Ale co się stało, już się nie odstanie. Najważniejsze że udało nam się obejrzeć „Zemstę” na żywo. To już koniec mojego listu, mam nadzieję, że przyjemnie Ci się go czytało. Pozdrawiam Cię serdecznie i całą Twoją rodzinę. Cześć.

Bartek

PS. Życzę Ci wesołych Swiąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku.