Wrześniowa Rozpacz.
Powoli kończą się wakacje
wieczne nocne libacje
wypady na Złoty Potok i Chehło
wraz z wrześniem moje szczęście zdechło.
Znowu czeka mnie męka
moja psycha w szkole pęka
znowu polski,hista,mata
i ta jebana Mazanowa szmata
Ponownie 10 miesięcy męki
urwania przy długopisie ręki
jakby tego było mało
wszystko jak zwykle kończy się pałą
Chodząc do tej szkoły
czuje się jakbym był goły
Do tego te małe pokoje nazywane salami
wypełnione po brzegi samymi pedałami
Rozpacz mnie też chwyta
gdy mię Mr. Łosiń z angielskiego ze słówek pyta
Nie mówiąc już o niemieckim…
A ja mowie nie jestem bogiem tylko człowiekiem świeckim
Napychają ci gówna do głowy przez rok szkolny
To jest trud niebywały i mozolny
Syzyfowa ma praca w tej szkole głupiej
Przecież ja i tak mam to wszystko w dupie
Codziennie rano o godzinie szóstej
wstaje i jadę do tej szkoły pustej
Siedzie godzin 6,7, czasem osiem
i kwiczę tam jak zarzynane prosie
Kiedyś pewnie zajebie wszystkich nauczycieli
i to mnie dopiero rozweseli
pójdę do paki ale będę wiedział za co
będę wiedział że zapracowałem na to ciężką pracą
Wszyscy mię pokochają za ten czyn zbawienny
świat już nie będzie taki nudny i denny
skończy się szkoła zaczną wieczne wakacje
wreszcie powrócą me nocne libacje.
Z tego wierszyka morał jest taki
że by skończyć ze szkołą warto pójść do paki.
Nadmieniam że jest to jedynie moja radosna twórczość zbieżność nazwisk jest przypadkowa.
Proszę nie oceniać zawartości pod kątem wulgarność,interpunkcja czy ortografia.Wierszyk został napisany spontanicznie w przeciągu 10 min:P
Wizzi