Moja żona, modna pani,
Często chodzi z kolegami,
Na herbatkę, kawkę, piwko,
No i na zakupy szybko.
Gdy tylko poznokieć złamie,
Krzyczy, płacze, wrzeszczy na mnie,
No i co ja biedny robię,
Daje kasę i procuję sobie.
Żona co dzień chodzi do kosmetyczki,
ale później na bankiecik.
A ja obiedy gotuję,
a ona w restauracji baluje.
Dzieci, dom na mojej głowie,
a ona po głowie się skrobie.