„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”
Stare powiedzenie mówi: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Dlatego ośmielam się stwierdzić, iż w domu czujemy się najlepiej. Owszem, człowiek jest istotą, która potrafi się przystosować do środowiska, ale dopiero w miejscu znajomym, ukochanym będzie czuł się najlepiej. Pojęcie domu ma wiele różnych płaszczyzn, aczkolwiek właśnie one wszystkie składają się na coś, za czym tęsknimy i co jest „zapisane” gdzieś na dnie naszego serca.
Jako pierwszy, z wyrazem dom, kojarzy nam się budynek. Miejsce fizyczne, które znamy jak własną kieszeń, do którego wracamy z nostalgią. Znajome kąty, krajobrazy, pokoje – wszystko to sprawia, że czasem przypominamy sobie okolice dzieciństwa. Dobrym przykładem będzie tutaj zachowanie Tadeusza po powrocie do Soplicowa – był on niesamowicie szczęśliwy, radosny, że w jego ukochanym domu tak niewiele się zmieniło. Świadczą o tym słowa: „Wbiega i okiem chciwie ściany starodawne / Ogląda czule, jako swe znajome dawne. / Też same widzi sprzęty, też same obicia, / Z któremi się zabawiać lubił od powicia;”
Zapytani na ulicy ludzie, odpowiedzą, iż dom jest dla nich także schronieniem. Ale, co to tak dokładnie oznacza? W moim przypadku, mały pokoik na piętrze jest taką oazą ciszy i spokoju. Tam właśnie uciekam, gdy nie radzę sobie z problemami i chcę coś przemyśleć. Ciepły, pomarańczowy kolor ścian, sprawia, że czuję się w nim bezpiecznie i komfortowo. Tam właśnie nabieram chęci do życia i do codziennego stawania twarzą w twarz z problemami.
Wyraz „dom” może być też synonimem słowa „rodzina”. Często właśnie tak określamy ludzi, bez których nie wyobrażamy sobie dalszego życia. Ania Shirley, bohaterka „Ani z Zielonego Wzgórza” zawsze marzyła o domu, jednakże nie chodziło jej o ceglane pomieszczenie, tylko o uczucia życzliwych ludzi. Mała dziewczynka pragnęła mieć rodzinę – swój własny dom. Gdy jednak, ta sama bohaterka, wyjeżdżała z Zielonego Wzgórza do Reymondu, była stęskniona, pomimo optymizmu i radości, którym pałała na co dzień. Maryla stworzyła jej miejsce, do którego bardzo pragnęła wrócić.
Dom czasem oznacza ojczyznę. Tę, za którą tak wielu ludzi poświęciło życie, z której ogromna ilość mieszkańców musiała uciekać. Jako przykład, podam pierwsze wersy „Inwokacji,” Adama Mickiewicza: „Litwo, Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie / Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie kto cię stracił”. Jest tu przedstawiony punkt widzenia emigrantów, ludzi, którzy stracili swój kraj i do którego tęsknią. W „Epilogu”, Mickiewicz porównał kraj lat dziecięcych z krajem emigracji, bardzo idealizując swoją ukochaną, utraconą Litwę. Ale byli również tacy, którzy o wolność walczyliczynnie – Alek, Rudy i Zośka, trzech bohaterów książki „Kamienie na szaniec”. Codziennie narażali swe życie, aby Polska była wolna. Sądzę, że dla nich było to coś normalnego, właśnie w takim, patriotycznym, duchu zostali wychowani. Młodzi mężczyźni walczyli zbrojnie przeciwko okupantom, przez co stracili większość swojej młodości. Ale oni nie żałowali tego wszystkiego. Chcieli, aby ich kraj był wolny. Tak samo jak młodzi żołnierze, zapaleńcy, którzy wzniecili w listopadzie powstanie „straconych szans”. Wszystkich przedstawionych wyżej ludzi łączy miłość do ich kraju i pragnienie, aby w końcu odzyskał on niepodległość.
Na podstawie wysuniętych przeze mnie wniosków, ośmielam się sądzić, iż w domu naprawdę czujemy się najlepiej. W znajomych kątach, w miejscu będącym opoką, wśród ukochanych ludzi i na ojczystej ziemi, człowiek może osiągnąć szczęście. Bez tych czterech elementów, prawdziwa pełnia życia jest prawie niemożliwa.
Mogą znaleźć się jakieś błędy, bo nie jest to praca idealna, ale może się przydać. 😉
Pozdrawiam. 😉