Wyspy Kanaryjskie

 

 

 

 

Wyobraźcie sobie plażę czarną jak smoła. Albo papugę, która… jeździ na rowerze. A widzieliście kiedyś boisko w kraterze wulkanu? Nie? To pojedźcie na Wyspy Kanaryjskie. Są tu takie cuda, jakich nie spotkacie w całej Europie.

Wiecie, skąd się wzięły czarne plaże? Powstały z pyłu wulkanicznego, bo wyspy archipelagu to wulkany, które wystają nad powierzchnię morza. Na czarnej plaży jest potwornie gorąco. Spacer po takiej nawierzchni polecam każdemu, kto lubi chodzić po rozżarzonych węglach. Pozostałym radzę wkładać obuwie. Sam zrobiłem boso parę kroków, a potem skakałem jak oparzony (dosłownie!). Wydawało mi się, że smażą mnie na patelni!

Na szczęście na wyspach są także piaszczyste wybrzeża, gdzie człowiek może swobodnie spacerować. Na niektórych plażach piasek jest prawie biały i błyszczy w słońcu jak lodowiec.

Po wypoczynku na plażach czarnych, żółtych i białych byłem opalony na brąz. Dla ochłody wybrałem się na wulkan Teide na wyspie Teneryta, najwyższy szczyt archipelagu (3718 m n.p.m.). Po kilku godzinach męczącej wędrówki dotarłem do stacji kolejki górskiej, która przewozi ludzi na szczyt wulkanu. Stanowi on rezerwat przyrody. Jakiś smutny facet, widoczny na ekranie monitora ustawionego na stacji, poucza więc turystów, jak powinni zachować się w rezerwacie. Zabrania nam zbierania kamyków, skakania, biegania, głośnych rozmów i dziesiątków innych rzeczy. Ostrzega, że porządku pilnują uzbrojeni strażnicy. Dobrze, że w rezerwacie wolno oddychać, bo powietrze jest tu bardzo czyste i zimne jak w lodówce! Na szczycie panuje temperatura kilku stopni Celsjusza. Całe szczęście, że pod kraterem stoi bar z napojami rozgrzewającymi. Po szklance whisky mogłem już spacerować w kąpielówkach.

Szczyty wulkanów są łyse jak głowa Kojaka, ale w kraterze na wyspie Gran Canaria urządzono … pole golfowe. Gra była bardzo emocjonująca – trzęsły mi się ręce, kiedy pomyślałem sobie, co by było, gdyby wulkan nagle ożył!

Zrezygnowałem ze sportowych ambicji i czym prędzej powróciłem na wybrzeże. Pysznią się tu ogrody pełne egzotycznych roślin. Symbolem Wysp Kanaryjskich są strelicje – kwiaty o żółtopomarańczowych płatkach. Na bulwarach szumią palmy i draceny. Bananowce rosną tuż przy domach. Kiście owoców, które zwisają nad płotem, często padają łupem nastolatków. Są skoczni jak małpy i mają podobne gusta kulinarne. Wizytę w tutejszych ogrodach polecam melomanom, bo wśród stycznych roślin śpiewają… kanarki! Od tych ptaków pochodzi przecież nazwa wysp. Choć dziś wszystkie kanarki żyją w niewoli (w ogrodach mają klatki), to tutaj śpiewają najpiękniej – z radości, że mieszkają w ojczyźnie.

Niezadowolone ze swojego losu są natomiast papugi. Około 100 tysięcy tych ptaków zgromadzono w wielkim parku, gdzie przez cały dzień muszą zabawiać turystów. Na polecenie opiekunów papugi liczą w kilku językach , mówią, a nawet jeżdżą na małych rowerkach. Ale cyrk! W gigantycznym akwarium zgromadzono żyjątka, które zamieszkują oblewający wyspy ocean. Zwierzęta można podziwiać ze szklanego tunelu na dnie zbiornika. Wśród barwnych rybek hasają rekiny. Jeden podpłynął do mnie i wyszczerzył potężne zęby. Nie wiedziałem, że wyglądam tak apetycznie! Ciekawe, czy rekinowi smakowałaby kanaryjska kuchnia. Tubylcy jedzą tłusto i ostro – najczęściej potrawy mięsne, podlane czerwonym sosem pieprzowym. To miejscowy specjał. Po pikantnym daniu męczy pragnienie, dlatego mężczyźni godzinami siedzą w knajpach, sącząc sangrię albo ouzo -wódkę anyżówkę. Kobiety zbierają się na progach domów i plotkują. Różne są gusta. Jedni lubią ploty, a inni – wódkę. Potomkowie Guanczów, pierwotnych mieszkańców Kanarów, i mają osobliwy zwyczaj – rozmawiają… gwizdem. Jeden gwizd to jedna sylaba, potrafią więc przekazywać słowa i całe zdania. Za taki pokaz na tutejszym wygwizdowie, czyli wyspie La Palma, trzeba płacić. Wydałem na Guanczów ostatnie pieniądze. Szkoda! Musicie bowiem wiedzieć, że archipelag to strefa wolnocłowa i większość towarów jest bardzo tania. Przed odlotem wystarczyło mi tylko na kupno plastikowego kanarka. Może kiedyś zaśpiewa. Przecież jest niezwykły, bo pochodzi z ojczyzny prawdziwych, muzykalnych ptaków.