,,Wywiad z Robinsonem Cruzoe”
Dziennikarz: Witamy wszystkich gości w naszym studiu Rozmowy Z Bohaterami. Dziś będziemy gościć nietypowego człowieka, który przez kilkadziesiąt lat był zagubiony na bezludnej wyspie. Witamy Robinsona Cruzoe, jak widzisz w dzisiejszym dniu jest wiele gości którzy przyszli posłuchać co masz do powiedzenia. Robinsonie mam do ciebie pierwsze pytanie. Jakie miałeś marzenia przed wyruszeniem w morze ?
Robinson: Miałem wiele marzeń, bardzo lubiłem statki, a moje największe marzenie spełniło się. Niestety po wielu wyprawach na oceanie statek którym płynąłem rozbił się. Gdy wyrzuciło mnie morze próbowałem odnaleźć resztę załogi, lecz niestety nikogo nie znalazłem. Po kilku minutach bezsensownych poszukiwań stwierdziłem że znalazłem się na bezludnie wyspie
Dziennikarz: Chciała bym się coś więcej o niej dowiedzieć.
Robinson: Nie wiedziałem dokładnie, na którym oceanie ona leży, ale domyślałem się, że obok nie przechodzi żaden szlak handlowy. Mimo to nie traciłem nadziei, że kiedyś wrócę do domu. Wyspa ta porośnięta była przez lasy równikowe. Rosły na niej wielkie drzewa, a liany je oplatające tworzyły gąszcz trudny do przebicia. Na tym kawałku ziemi rosło wiele egzotycznych roślin, których nigdy wcześniej nie widziałem. Należały do nich np. drzewa bananowe i kukurydza, którą, nazywałem ?grubym dziobem?. Najbardziej urodzajną częścią wyspy była dolina, w której założyłem swoją letnią ?posiadłość?. Rosły w niej melony, pomarańcze, cytryny, winogrona i wiele innych pożytecznych roślin.
Dziennikarz: A co ze zwierzętami? Znajdowały się tam jakieś?
Robinson: Wyspa zamieszkana była przez drobne zwierzęta, kozy, różnorodne ptactwo i owady, ale spotkałem też drapieżniki, np. groźnego kota, który w nocy zaatakował zagrodę dla kóz. Przez około pół roku na wyspie panowały wielkie upały, natomiast resztę czasu wypełniały ulewne deszcze. Ta pora deszczowa była bardzo uciążliwa dla mnie, gdyż większość czasu musiałem spędzać wtedy w jaskini, w której mieszkałem. Rozszerzyłem naturalną grotę i ?umeblowałem? tak, aby przypominała mi dom. Nazwałem ją ?York? na pamiątkę rodzinnego miasta. Okoliczny teren otoczyłem murem, a później palisadą. Gdy złapałem kilka kóz wybudowałem dla nich zagrodę. W jaskini mieszkałem z Polly, oswojoną papugą.
Dziennikarz: Dlaczego nie poddałeś się rozpaczy po trafieniu na wyspę?
Robinson: Kiedy znalazłem się na wyspie, mogłem od razu się poddać i czekać na pewną śmierć, ale ja postanowiłem walczyć, nigdy się nie poddawać. Wcześniej znajdowałem się w mauretańskiej niewoli, która także nauczyła mnie paru rzeczy. Wyposażony w wiedzę z różnych dziedzin i własne doświadczenie, postanowiłem zmierzyć się z wyspą i samym sobą.
Dziennikarz: Jak udało ci się przetrwać na wyspie tyle lat?
Robinson: Pewnego dnia spostrzegłem wrak żaglowca. Znalazłem nanim skrzynie , mapy, lunety, proch i jedzenie, a także odzież i bieliznę. Był też tam pies, którego przygarnąłem i nadałem mu imię Friend. Był on moim jedynym przyjacielem na wyspie.
Dziennikarz: A co z pożywieniem? Co jadłeś przez ten czas?
Robinson: Uprawiałem i orałem pola jęczmienne i trzcinowe. Hodowałem kozy , które służyły mi jako zwierzęta pociągowe.
Dziennikarz: Słyszałam że na wyspie byli jednak ludzie.
Robinson: Tak, byli to Karaibowie, którzy przybyli na wyspę w długich czółnach. Razem z nimi było kilku związanych ludzi. Domyśliłem się że byli to ludożercy. Jednemu niewolnikowi udało się uciec. W ślad za nim ruszyli prześladowcy. Musiałem ich zabić i przygarnąłem zbiega. Był on chłopcem o miedzianej cerze. Działo się to w piątek więc nazwałem go Piętaszkiem.
Dziennikarz: W jaki sposób porozumiewaliście się?
Robinson: Na początku było trudno, ale z biegiem czasu nauczyłem go języka angielskiego. Pokazałem mu jak posługiwać się bronią. Piętaszek chętnie przyswajał sobie nowe wiadomości i umiejętności.
Dziennikarz: A jak udało Ci się powrócić z tej bezludnej wyspy?
Robinson: Któregoś dnia do brzegu przybyły kolejne łodzie prześladowców Piętaszka. Zaatakowaliśmy . Jeden z uratowanych więźniów był Hiszpanem, a drugi ojcem Piętaszka.
Robinson: Po ośmiu dniach dostrzegłem angielski statek na horyzoncie. Na jego maszcie widniała czarna bandera. Gdy okręt przybył do brzegu zauważyłem że trzech ludzi jest związanych i traktowanych jako jeńcy. Piraci rozeszli się w poszukiwaniu słodkiej wody, a ja w tym czasie uwolniłem jeńców, z których jeden był kapitanem statku na którym doszło do buntu. Wspólnie rozbiliśmy piratów i odbiliśmy statek. Buntownicy poddali się. Później jako gubernator dokonałem sądu nad wichrzycielami i skazałem ich na samotny pobyt na wyspie.
Dziennikarz: Rozumiem że tym statkiem wróciliście do Yorku.
Robinson: Tak, Piętaszek też postanowił płynąć ze mną. W czasie podróży zaatakowali nas Karaibowie. Padły strzały. Cała potyczka okazała się naszym zwycięstwem, ale w jej wyniku Piętaszek został śmiertelnie postrzelony. Bardzo to przeżyłem i modliłem się za duszę przyjaciela.
Dziennikarz: Co działo się z tobą po przybyciu do rodzinnego miasta?
Robinson: Po przybyciu do Yorku postanowiłem odwiedzić swoją rodzinę, lecz niestety moi kochani rodzice nie żyli. W końcu spędziłem na mojej wyspie około pięćdziesięciu lat.
Dziennikarz: Jaki masz plany na przyszłość?
Robinson: Część majątku przeznaczę na cele charytatywne. Planuję też kupić statek, którego nazwę ?Piętaszek?
Dziennikarz: Życzę więc powodzenia i dziękuję za rozmowę