INNA DEKORACJA:
W tym akcie maski znaczyć mają
takich, co myśl swą ukrywają
i nigdy jej nie stawią jasno,
cudzą jest, czyli ich jest własną.
Z Konrada jeno patrzą z twarzy:
czy wierzy, czyli tylko marzy;
z Konrada zgadnąć chcą z oblicza:
pewny, czy tylko li oblicza;
z Konrada zgadnąć chcący z lic:
czy wie już, czyli me wie nic,
czy zna swe siły i swą moc,
czy sam jest, wkoło za nim noc,
czyli: czy się ku żywym garnie
i z czym pójdzie, co dalej zamierza?
Badają. – Konrad się nie zwierza,
kryje swą moc i swe męczarnie.
W tej walce z myślą walczy własną,
by ujrzeć ją dla siebie jasną.
Choć przeto maska z nim co gada,
on jeden sceną duszy włada
i szuka jeno swojej duszy,
aż ta się w nocnej zjawi głuszy.
Są masek twarze młode, stare,
pomięte rysą zmarszczków krętą;
gdy taką wdzieje kto maszkarę,
poznać, że larwy dźwiga pęto.
Lecz nie znać nigdy z takiej twarzy,
co w myślach skrycie człowiek waży.
Zastygłe klątwą jej oblicze
w zygzaki runów tajemnicze.
Człowiek, z myślenia ciągłą walką,
tragiczną staje się tu lalką,
zamaskowany maską stałą,
jakby bez duszy było ciało.
Wchodzą więc naprzód wszyscy tłumnie,
Konrada otoczywszy chórem;
gdziekolwiek chciałby pójść i stąpić,
zastąpią jemu drogę murem.
Kiedy kurtyna się odsłania,
razem z nim wszyscy tłumnie wchodzą,
a on je mową swą przegania,
gdy drogę jemu chórem grodzą.
KONRAD
Warchoły, to wy! – Wy, co liżecie obcych wrogów podłoże, czołgacie się u obcych rządów i całujecie najeźdźcom łapy, uznając w nich prawowitych wam królów. Wy hołota, którzy nie czuliście dumy nigdy, chyba wobec biedy i nędzy, której nieszczęście potrącaliście sytym brzuchem bezczelników i pięścią sługi. Wy lokaje i fagasy cudzego pyszalstwa, którzy wyciągacie dłoń chciwą po pieniądze – po łupież pieniężną, zdartą z tej ziemi, której złoto i miód należy jej samej i nie wolno ich grabić. Warchoły, to wy, co się nie czujecie Polską i żywym poddaństwa i niewoli protestem. Wy sługi! Drzyjcie, bo wy będziecie nasze sługi i wy będziecie psy, zaprzęgnięte do naszego rydwanu, i zginiecie! I pokryje waszą podłość NIEPAMIĘĆ!
I w czeluść ciemną maski żenie,
że przepadają (w noc je grąży).
Gdy sądzi, ze jest sam na scenie,
już jedna koło niego krąży:
MASKA 1
Więc czujesz jakoweś parcie w sobie…
KONRAD
Tak…
MASKA 1
I pożądanie…
KONRAD
…..Tak.
MASKA 1
Więc czujesz w sobie jakoweś parcie i pożądanie,
i pragnienie.
KONRAD
…..!
MASKA 1
I że to jest żądza swobody.
KONRAD
……Nie… Swobodę mam.
MASKA 1
– ?
KONRAD
Ilekroć pierś podniosę,
nie czuję żadnych kłamstw,
które by pierś tłoczyły. –
Powietrze w pierś napływa. –
I niczego nie widzę na dalekiej drodze
od moich ócz po skłon tych oto gór…
Myśl moja, która het ku morzu goni, posłuszna woli
mojej do mnie wraca.
Ledwo że larwa gdzieś przepadła,
inna się już na scenę wkradła.
KONRAD
Tędy prowadzi mnie poczucie słuszności i żądza sprawiedliwości, może niedościgniona, którą trzeba okupić krwią i prawie zawsze krwią, ale to żądza słuszności, a nie inna.
MASKA 2
Łudzisz się. Nie ma żadnego poczucia słuszności w przekonaniach i nie potrzeba nowej klasyfikacji przekonań, skoro ja się podejmuję każdego zmieścić w starym kalendarzu.
KONRAD
– Rozumiem.
MASKA 2
Nie rozumiesz – ale to nie przeszkadza, abyś mówił. Nie rozumiesz. Albo ty jesteś demokratą, ludowcem i tym podobnym, albo socjalistą i tak dalej, i tak dalej?
KONRAD
Na przykład ty jesteś arystokratą?
MASKA 2
Nie –
KONRAD
Nie? – Więc nie. Rozumiem. A tymi innymi, to jest demokratą czy ludowcem, także nie; socjalistą i tak dalej oczywiście nie, społecznikiem też nie?
MASKA 2
Nie.
KONRAD
Rozumiem, że mnie tylko raczysz oceniać.
MASKA 2
Ja umiem stać wyżej.
KONRAD
A!
MASKA 2
Umysł mój uchyla się od małostkowości i szybuje tam, gdzie ty nie sięgasz twoim umysłem.
KONRAD
?
MASKA 2
Nauka i sztuka patrzenia, sztuka życia i zrozumienie życia.
KONRAD
Tak wiele!? I cóż tam w tym Olimpie spokoju mówią o Polsce?
MASKA 2
?
KONRAD
Ty budzisz we mnie zupełnie nowe kombinacje odruchów. Nie przyszło mi jeszcze nigdy do myśli, żeby trzasnąć w pysk Jowisza.
MASKA 2
Budzę ja! I kogóż to obudziłem?…
KONRAD
Oto tego, który wskazuje palcem hołotę!
MASKA 2
!? – –
KONRAD
Wy chcecie żyć i nie ma podłości, której byście do ręki nie wzięli i nie przyswoili sercu. Wy chcecie żyć i już trawicie błoto i brud, i już was nie zadusza zgnilizna i jad; ale jadem i zgnilizną nazywacie wiew świeży od pól i łąk, i lasów. Wy chcecie żyć i plwać na wszystką rękę, która was i podłość waszą odsłania.
MASKA 2
! – – –
KONRAD
Która was odgaduje!! Kłamcy!!!
Zaledwie maska ta gdzieś znika,
już nowa za nim się pomyka.
KONRAD
Nienawidzimy się wzajem i w tym nie ma nic dziwnego.
MASKA 3
Wiem, iż w tobie nienawiść jest.
KONRAD
Nie mów ze współczuciem. Jestem z mojej nienawiści dumny.
MASKA 3
?–
KONRAD
Tylko nienawiść jedna zdoła…
MASKA 3
?–
KONRAD
Nienawiść jest potężniejsza niż miłość.
MASKA 3
?–
KONRAD
Na nienawiść trzeba się zdobyć!
MASKA 3
Zdobyć?!
KONRAD
Zdobyć!
MASKA 3
– Zdobyć!
KONRAD
Nienawidzimy się wzajem i to nie jest nasze najgorsze złe. Niemal to jest nasze najlepsze.
MASKA 3
-?
KONRAD
Cóż za obraz, gdyby wszystko, co jest, działo się w imię miłości.
MASKA 3
– A!
KONRAD
A!
MASKA 3
Ależ hasło wszechmiłości…
KONRAD
Ha?
MASKA 3
…Które objąć może najdalsze kręgi.
KONRAD
To jest kłamstwo, którego powtórzenie nie sprawia trudności nikomu.
MASKA 3
A!
KONRAD
Miłość, ta wszechmiłość jest kłamstwem.
MASKA 3
??
KONRAD
No, przecież to jasne, że my nie myślimy w tej chwili o Amorach.
MASKA 3
A!
KONRAD
Chciałbyś to, co mówię, określić…
MASKA 3
Jako optymistyczne pojęcie nienawiści.
KONRAD
Otóż mam optymistyczne pojęcie nienawiści.
MASKA 3
Definicja się nadała.
KONRAD
Wszystko, co myślę, jest definicją…
MASKA 3
A!
KONRAD
Ostatecznym określeniem, i wszystko, co myślę, zależy…?
MASKA 3
Zależy…
KONRAD
Ode mnie!!
Zaledwo ta pod scenę wpada,
a nowa już ku niemu gada:
MASKA 4
Wyczerpuje się twoja sztuka i wyczerpuje się twoja myśl.
KONRAD
Nie. Widzę tylko coraz szerzej i obejmuję coraz szersze kręgi rzeczy, które widzę i słyszę. Zaś gaśnie wszystko, co utrzymywało się pustym dźwiękiem i farbą.
MASKA 4
Gaśnie sztuka. Przemaga życie.
KONRAD
Nie. Rozwija się sztuka.
MASKA 4
A życie?
KONRAD
Życie dla mnie nie istnieje.
MASKA 4
?
KONRAD
Tak samo, jak nie istnieje dla nikogo jako rzecz, która by nie była sztuką i wysokim artyzmem.
MASKA 4
-?
KONRAD
Ale logiki tego, co jest, dojrzeć; logikę tę przejrzeć jest trudno.
MASKA 4
A tak.
KONRAD
Przeglądać jej nie potrzeba!
MASKA 4
?
KONRAD
Nie wolno.
MASKA 4
?
KONRAD
A bramy wszystkie na scieżaj otwiera tutaj sztuka,
MASKA 4
Artystom.
KONRAD
Wszystkim. Artystami są wszyscy. I ci, co o tym wiedzą, i ci, co o tym nie wiedzą zgoła o sobie.
MASKA 4
Któż to wszystko ułożył?
KONRAD
Cóż ci do tego!?
MASKA 4
?
KONRAD
Cóż ci do tego, kto zapalił słońca i dał nienawiść narodom, kto gasi tysiące gwiazd i wznieca gwiazd tysiące; kto wpędził w ruchy świat; kto stróżem naszych dusz, rzeźbiarzem naszych ciał; kto może nam zabrać wszystko, co dał.
MASKA 4
Bóg.
KONRAD.
Nie będziesz wzywał nadaremno!
MASKA 4
Przykazania?!
KONRAD
Nie będziesz wzywał imienia Polski nadaremno!
Zaledwie ta ze sceny schodzi,
już nowa drogę mu zagrodzi.
MASKA 5
Niekoniecznie musi się zwyciężyć tu; można zwyciężyć tam.
KONRAD
Tam – ?!
MASKA 5
Można zwyciężyć tam, kędy nie sięgnie żadna dłoń, żadna żelazna ręka; gdzie walczą i zwyciężają miecze, których nie udźwignie żadna człowiecza władność ani zręczność żadna człowiecza nie dopomoże.
KONRAD
Tam?!
MASKA 5
Tam.
KONRAD
Gdzie?
MASKA 5
Tam.
KONRAD
Człowiek myślący tak górnie jest grzybem społeczeństwa, w którym raczy przebywać. Czyli lepiej, gdybyś przebywał…
MASKA 5
-?
KONRAD
Tam.
MASKA 5
Nie ja sam znaczę sobie czas ani nikt kresu mi nie wskaże. To są niewiadome.
KONRAD
Nie tylko nie widzisz kresu sobie, ale wszak prawda, że i początek twój jest tobie tajemnicą.
MASKA 5
Ile że Genezis wszelka jest tajemnicą, a taką jest i Genezis z ducha.
KONRAD
I jedyną drogą dla rozwoju tych tajemnic jest…
MASKA 5
Jest według ciebie?…
KONRAD
Milczenie. –
Boleję nad tym, że w ogóle myślisz.
MASKA 5
I że myśli mojej pod korzec schować nie można.
KONRAD
Czynisz to zresztą z myślą innych.
MASKA 5
Zwłaszcza z niedorzeczną myślą cudzą.
KONRAD
To pięknie. Ale to jest uzurpowanie prawa. Skąd masz prawo?
MASKA 5
W Polsce jak kto chce.
KONRAD
O ile się to stosuje do tego, czego chcesz ty.
MASKA 5
Przyznajesz mi, że chcę.
KONRAD
Wcale nie. Jest to tylko wola literacka, cenzura myśli cudzej, właściwa przyzwyczajeniom dziennikarza.
MASKA 5
Którym nie jestem.
KONRAD
Jest to zatem tego pokroju talent.
MASKA 5
!
KONRAD
Nie twórczy.
MASKA 5
?
KONRAD
Tworzący ten las pnączów, przez który przedrzeć się nie może gromada podróżników; – tworzący ten oczeretów gąszcz i gęsty szuwar na stawiskach, kędy nocą świecą fosforycznie nenufary, wonią duszące, i irysy wątłe się chwieją.
MASKA 5
Piękne.
KONRAD
A kędy pada żabi skrzek i wieczorami żabi rozbrzmiewa rechot.
MASKA 5
To wszystko wiem.
KONRAD
To wszystko jest i poza tobą, i poza mną, bo to są rzeczy, które są i dla których niczyich oczu nie potrzeba.
MASKA 5
A!
KONRAD
A powtarzanie ich z nudów i sycenie się nimi z nudów…
MASKA 5
No… no…
KONRAD
Nie tworzy nic.
MASKA 5
A!
KONRAD
A! – Myśleć nad Polską i Słowiańszczyzną i snuć ją w mgłach oparnych z łąk i w złotym tęczy łęku, snuć ją z tych mgieł oparnych z łąk, złotego tęczy łęku, z pól o smutnawym wdzięku, w znaczącym załamaniu rąk i spojrzeń głębi…
O, tak, tak, tak, tak…
MASKA 5
O, to jest to wszystko, czegoś jeszcze nie pogłębił.
KONRAD
O, to jest wszystko, co my na razie umiemy.
MASKA 5
A to jest wszystko.
KONRAD
To jest NIC!!!
Ledwo przepadła u węgara,
już nowa wchodzi znów maszkara:
MASKA 6
A gdziekolwiek pójdziesz, pójdzie za tobą naród twój. Czyli będziesz go wiódł przez orne pola, czyli po stokach wzgórz, czyli w gór zapadliska i skał pustosze.
KONRAD
– Pójdą…
MASKA 6
Czyli powiedziesz je ku świątyniom…
KONRAD
A tak, ku świątyniom.
MASKA 6
Poczynasz myśleć.
KONRAD
Pójdą, gdziekolwiek je powiodę, i będą ze mną razem, za moim walczący Słowem, którego używać będą wszędy.
MASKA 6
Będzie to gromada jakaś czy gmina?
KONRAD
Będzie to: KOŚCIÓŁ WOJUJĄCY.
MASKA 6
A ty ich powiedziesz.
KONRAD
Ku świątyni. Wejdziemy w progi gmachu, po wstopniach wysokich i staniemy przy kolumnach. A nad naszymi głowami wysoki strop sklepiony, umalowany błękitem i posiany srebrem gwiazd.
MASKA 6
Kościół żywych.
KONRAD
Kościół umarłych.
MASKA 6
?
KONRAD
A którykolwiek wnijdzie tam i stanie pomiędzy nami jako pomiędzy swoimi, ten wyzuty już będzie ze wstrętów życia, oczyszczony ze zapędów złych i każących ducha i będzie bratem mnie i braci mojej.
MASKA 6
!!
KONRAD
A na dzień onego wielkiego Święta, które będzie świętem narodu, otworzę zawory sklepów podziemnych i zejdziemy po schodach, wiodących w lochy, ku rozległym piwnicom, kędy leżą prochy wielkich w narodzie, w kamiennych i złocistych zamknione skrzyniach.
MASKA 6
Królewskie groby.
KONRAD
Na dzień wielkiego święta, które będzie świętem narodu, zejdziemy ku grobom królewskim.
MASKA 6
!!
KONRAD
A kiedy dusze nasze dojrzeją, jako kłosy dostałe lecie, jako owoce sadu pielęgnowanego…
MASKA 6
!!!
KONRAD
Tedy zamkną się za nami zawory sklepień podziemu.
MASKA 6
Pomrzecie!
KONRAD
Wyzwoleni!!
Ledwo zanikła gdzieś za ścianą,
już nowa z miną jest udaną:
MASKA 7
Przede wszystkim trzeba tu odróżnić, co jest twoją myślą, a co moją.
KONRAD
A zdaje mi się, że to jest najważniejsze, co tu jest moją myślą, a co twoją.
MASKA 7
W sprawach tej miary, co ta, wszelki bieg i rozwó myśli jest pierwszorzędnej wagi.
KONRAD
Przypisujesz sobie zatem pierwszorzędną wagę.
MASKA 7
Naszej rozmowie.
KONRAD
Ja właśnie tyle tylko chcę dowieść, że sprawy te są poza nami i mimo nas są, i że nasze myślenie nad nimi…
MASKA 7
No co…?
KONRAD
Nie ma żadnej wartości.
MASKA 7
Więc i twoje.
KONRAD
Więc i moje.
MASKA 7
A więc cóż! – ?
KONRAD
Że jest konstrukcja artystyczna, której tajemnice można przeczuwać i odkrywać, i odsłaniać. Ale że do tego prowadzi…
MASKA 7
?
KONRAD
Li tylko SZTUKA. Czyli więc, że z myślenia chaotycznego ostoi się jedynie sztuka, jako rzecz wieczysta, a wszystko inne…
MASKA 7
A wszystko inne?
KONRAD
Zaginie!
Sztuka ma zarody nieśmiertelności i jedna jedyna jest tradycją. Czyli więc, że z myślenia chaotycznego ostoi się jedynie Sztuka, jako rzecz wieczysta.
MASKA 7
Cóż głosi Sztuka?
KONRAD
A otóż właśnie? cóż głosi Sztuka?
Oto Sztuka głosi: Śmierć, bo cóż szczytniejszego nad Śmierć? Ta jest wielkością w naszym wszystkich wiar pojęciu i wszechczasów i ta wielkość daje.
MASKA 7
Któż wielkości pragnie?
KONRAD
Polska i jej dzieci.
MASKA 7
Więc oni pragną czego?
KONRAD
Oni pragną więcej i wyżej sięgają żądaniem, niż człowiek osiągnąć i zdobyć może.
MASKA 7
Wiem. Posłannictwo:
KONRAD
A tak, POSŁANNICTWO.
MASKA 7
Które nas unosi i rozwija, i spotężnia.
KONRAD
Które nam daje skrzydła i skrzydła rozwija, a usuwa ciernie spod stóp.
MASKA 7
Więc…
KONRAD
Piękne jest i zabójcze,
Szczytem jest i kresem.
Początkiem jest Nieśmiertelności i Śmiercią;
Śmiercią żywych.
MASKA 7
A Sztuka?
KONRAD
O, to jest właśnie Sztuka!
MASKA 7
Sztuka więc jest dla wybranych. Rozumiem ją tak i nie rozumiem jej inaczej.
KONRAD
Nie. Albo masz słuszność – i słuszności nie masz wcale.
MASKA 7
??
KONRAD
A to zależy od…
MASKA 7
Od… ?
KONRAD
Kędy, gdzie, w jaki czas urywa się myśl, wątek myśli, nitkę.
MASKA 7
Nitkę?
KONRAD
Nitkę Ariadny.
MASKA 7
Wiodącą do labiryntu.
KONRAD
Nie, tę, którą dzierżąc i z kłębka rozwijając, zejść można w labiryntu tajniki i najskrytsze ulice pałacowe przejść. I te górnych pięter, i te podziemu, i te dalekie drogi podkopów, i te ścieżki na wyżynie zawrotnej dachu.
MASKA 7
Cóż dla nas jest Labiryntem?
KONRAD
Wawel.
MASKA 7
A Ariadną?
KONRAD
Duma.
MASKA 7
A kłębkiem?
KONRAD
Miłość dla tego, co jest…
MASKA 7
Tam.
KONRAD
Nie. – We mnie!
MASKA 7
A!
KONRAD
A prze mnie tam i pcha, i prowadzi…
MASKA 7
?
KONRAD
Nienawiść ku temu, CO JEST TAM.
Odeszła – jużci nowa stoi
i twarz maszkarą rysów zbroi.
MASKA 8
Jest to przede wszystkim niejasność myśli.
KONRAD
Nie pierwszy raz to słyszę z ust twoich. Dowodzi to tylko, że tłumaczę się wyraźniej, niż czasem mniemać mogę.
MASKA 8
?
KONRAD
Bo nie ma myśli tak niejasnej, której by człowiek, myślący jasno i wyraziście, nie przenikał i nie rozumiał.
MASKA 8
Chcesz koniecznie być rozumiany.
KONRAD
Ciebie to drażni, że jestem rozumiany, niejako pomimo mnie – nawet mimo mojej niejasności.
MASKA 8
Zagadki.
KONRAD
Zagadki, Sfinksy. Otoczeni jesteśmy lasami, u skraju których stoją Sfmksy-strażnicy i samym tym, że u skrajów leśnych stoją i że są, każą się domyślać tajemnic.
MASKA 8
Któż dla nich będzie Edypem?
KONRAD
Tak, tak. Edyp odgadnie ich tajemnice. Edyp czytać będzie z ich oblicza, a one zrozumią i zgadną, że on czyta z ich twarzy i do głębi zagląda oczyma.
MASKA 8
A!
KONRAD
I zginie jak Edyp.
MASKA 8
Więc to nie ja jestem z tych, którzy stoją u skraju lasów, ani ja jestem z tych, którym przydajesz imię Edypa?
KONRAD
– Nie ty.
MASKA 8
To jasne – tak, to jasne.
KONRAD
A więc się orientujesz.
MASKA 8
W metaforach i porównaniach.
KONRAD
Na terenie sztuki.
MASKA 8
A tym Edypem?
KONRAD
Jestem ja.
MASKA 8
A!
KONRAD
I brat mój, i ojciec mój, i mój syn.
MASKA 8
A!
KONRAD
A to porównanie należy do sztuki i jest… ogólnoludzkie…
MASKA 8
Hm – tak.
KONRAD
A ty chciałeś przede wszystkim, aby to była Polska ten las, Wielkość i Śmierć te sfinksy, a…
MASKA 8
A Edyp?
KONRAD
A Edyp: POEZJA.
MASKA 8
! – – – – –
KONRAD
Tak jest. Ty jesteś z tych, którzy wszędzie, wszędzie szukają Polski, w każdym dziele sztuki, w każdym zdaniu, gdzie jest zawarta piękność i myśl głęboka a niepokojąca.
MASKA 8
A! – a! – a!
KONRAD
A nikt nie szuka jak tego, co jest jego duszy własnością i tęsknotą.
MASKA 8
Ja?!!
KONRAD
Oto Polska jest twojej duszy własnością i tęsknotą!
Precz znikła; nowa już się skrada,
już za nim tropi, siedzi, bada.
KONRAD
Potęga!
MASKA 9
Zatrzymałeś się przy tym słowie.
KONRAD
Potęga.
MASKA 9
Nie mów tego wyrazu.
KONRAD
?
MASKA 9
Potęga, zapowiedziana słowem – traci.
KONRAD
?
MASKA 9
Traci. – Cóż to chcesz zapowiedzieć?
KONRAD
Spełnić.
MASKA 9
??
KONRAD
Dopełnić.
MASKA 9
!
KONRAD
A to jest różnica. – Dopełnić! tego, co zapowiedziane, tego, co przepowiadane.
MASKA 9
?
KONRAD
Po wszystkie czasy; gdzie w latach milczenia rozwijała się myśl.
MASKA 9
A po myśli szedł – ?
KONRAD
Czyn!
MASKA 9
A czyn jest potęgą!
KONRAD
!
MASKA 9
Potęga ujawni się przez czyn?!
A to wszystko jest frazes, poza którym nie kryje się nic. Ot, nagi frazes pusty, pusty, pusty, jak twoje oczy, jak twoja pierś. Oto, to jest ta pustka, która cię otacza – że ją masz w sobie.
KONRAD
A… a.
MASKA 9
I gdzież „potęga”.
KONRAD
Smutek.
MASKA 9
Już skrzydła zwinięte? Ot to, co znaczy przypinać cudze skrzydła.
KONRAD
A!
MASKA 9
Ikar! Ikarowy lot i Ikarowy los.
KONRAD
!
MASKA 9
A wiesz, gdzie to prowadzi?
KONRAD
No tak.
MASKA 9
W przepaść!
KONRAD
W przepaść.
MASKA 9
Chyba że kto rękę poda.
(podaje rękę).
KONRAD
Nie, nie, nie.
(odsuwa się).
MASKA 9
Ty mnie nie znasz.
KONRAD
Znam, znam, znam.
MASKA 9
Podaję rękę z radą.
KONRAD
Wiem, wiem, wiem.
MASKA 9
Dłoń w dłoni, możemy wiele zrobić.
KONRAD
(obojętnie)
Tak, tak, tak.
MASKA 9
Powiem ci myśl, która jest czynem i czynu poezją.
KONRAD
Domyślam się.
MASKA 9
Nie.
KONRAD
Tym bardziej się domyślam.
MASKA 9
Oto, że – powinniśmy.
KONRAD
Nic nie powinniśmy.
MASKA 9
Tak – więc żadne „powinniśmy”.
KONRAD
Żadna obowiązkowość.
MASKA 9
Żadna. – Więc: musimy coś zrobić, co by od nas zależało.
KONRAD
Musimy coś zrobić, co by od nas zależało.
MASKA 9
Zważywszy, że dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo.
KONRAD
A!
MASKA 9
A!
KONRAD
Musimy coś zrobić, co by od nas zależało, zważywszy, że dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo.
Znika, a nowa już powstanie,
by nowe zadać mu pytanie:
MASKA 10
Dążysz… do… gdzie?
KONRAD
Do… (zatrzymuje się)
MASKA 10
Do jakowegoś wyzwolenia.
KONRAD
Śmierć?!
MASKA 10
Samobójstwo.
KONRAD
A że ty przez śmierć dobrowolną rozumieć jesteś w stanie li tylko samobójstwo.
MASKA 10
No, a cóż?
KONRAD
Przyjmij tylko do wiadomości, że wyzwolenie przez Śmierć można mieć nie tylko na drodze samobójczej.
MASKA 10
No, ale w każdym razie jest to: zabić się.
KONRAD
Jest to zabić siebie… siebie, tego, który jest… Bez wystrzału i bez trucizny, której się zażywa. – Ale to dopiero początek… I jeszcze nie o tym myślałem, a raczej mówiłem.
MASKA 10
Tak, bo nie mówisz tego, co myślałeś.
KONRAD
Bo chcę przede wszystkim, ażebyś myślał wraz ze mną.
MASKA 10
Otóż więc myślę.
KONRAD
To znaczy ledwo: słuchasz:
MASKA 10
Tak.
KONRAD
Słuchaj zatem. Myślałem: o wojnie i o bitwie, gdzie można zginąć, i o działaniu jakimś, gdzie można ginąć – ale to będzie PRZYPADEK. Więc nie szukałbym tej śmierci mojej, ale jest ona na tej drodze możliwa.
MASKA 10
Jest zresztą możliwa na każdej innej.
KONRAD
A więc dobrze, bo to odwraca moją myśl. Tak tak… Więc śmierć moja, skoro możliwa jest na każdej innej drodze, przeze mnie nie wybranej i nie upatrzonej – więc, więc… tamte wypadki są przypadkami i są przypadkowe, i będą przypadkowe.
MASKA 10
I będą przypadkowe? – Mówisz, jak o pewności. Jako o rzeczach pewnych i niezawodnych.
KONRAD
Niezawodnych i przypadkowych.
MASKA 10
?
KONRAD
Jest to zresztą to, co przynosi każde działanie.
MASKA 10
Każde działanie?!
KONRAD
Wszelki ruch zbiorowy, ruch mas.
MASKA 10
Ruch mas ?!
KONRAD
Ruch wielkich mas!
MASKA 10
Więc ruch wielki!!
KONRAD
Tak jest – WIELKI RUCH.
MASKA 10
I ten miałby być przypadkiem?
KONRAD
Nie. Ten jest koniecznością. A więc się stanie poza mną także. I ja nie potrzebuję się o niego troskać. Ten jest koniecznością nieodwołalną.
MASKA 10
? – Tak! – a?… a! – Tak!
KONRAD
Nieodwołalną! – Ale on przyniesie szereg przypadków, rzeczy luźnych, nie powiązanych, tych, które się niczym nie dadzą powiązać; rozumem ludzkim, a nawet wolą będą trudne do opanowania – jak zawsze. –
MASKA 10
Aha!
KONRAD
Czyli – że to, co było po tylekroć razy, tyle set razy, przyjdzie i stanie się, i odbędzie się tak, jak się odbyło tyle set razy.
MASKA 10
To jest:
KONRAD
Odbędzie się jako szereg przypadkowych zdarzeń, jako szereg epizodów.
MASKA 10
Dramatu.
KONRAD
A tak, dramatu.
MASKA 10
O podkładzie tragicznym.
KONRAD
Szereg epizodów dramatu o podkładzie tragicznym… No, ale do czegóż właściwie prowadziłem?
MASKA 10
Do Śmierci.
KONRAD
Nie. – Do wyzwolin.
MASKA 10
Jak terminator!?
KONRAD
O tak – jak terminator… tak, tak. Terminowałem długo u wielu przemożnych potęg, które władały mysią moją – i teraz czas mi wyzwolić się.
MASKA 10
Pokruszyć te potęgi.
KONRAD
Nie wiem.
MASKA 10
Nie znasz ich natury – ?
KONRAD
Dopokąd nie stanę przed którą z nich blisko, to ich nie umiem wskazać, ale są momenty, gdy je widzę jasno.
MASKA 10
Ha!
KONRAD
Jest to tak: jakby wkoło mnie w krąg, we wielkiej sali…
jakby wkoło mnie w krąg
we wielkiej kutej sali
Bogowie rzędem stali:
na podnóżach wysokich posągi.
Jakby to było we Walhali.
MASKA 10
We Walhali!
KONRAD
Ale do czego ja to dążyłem – ?
MASKA 10
Do nazwy i określenia tych bogów.
KONRAD
Bogów!
MASKA 10
Z którymi walczysz.
KONRAD
O co…? o co – ?
MASKA 10
O wyzwolenie.
KONRAD
Nie rozumiesz mnie. – Ja mam spełnić przeznaczenie.
MASKA 10
Czyje?
KONRAD
Ich i moje.
MASKA 10
?… Co masz czynić?
KONRAD
A!!!! A!! Pytasz mi się nareszcie, co mam czynić? Co mam czynić? O radości, że ty mi się o to pytasz? Ty mi się pytasz! Ja słyszę to pytanie: CO MAM CZYNIĆ? – Ja, który tylko wciąż słyszałem: „co myślisz ?” A! A! Co mam czynić – ? – – Mam spełnić przeznaczenie ich i moje.
MASKA 10
?
KONRAD
Wykraść ten święty ogień – – – który tam płonie.
MASKA 10
Wykraść…
KONRAD
Wziąć ten święty ogień i dać…
MASKA 10
I dać…
KONRAD
Tym, którzy czekają.
MASKA 10
Na kogo?
KONRAD
Na ogień. Na nikogo nie czekają, ale czekają ognia, żaru, który budzi, który daje silę, moc, potęgę.
MASKA 10
A!
KONRAD
Ognia czekają. Ognia!
MASKA 10
Prometeusza!
KONRAD
A tak, Prometeusza. Nie człowieka czekają ani tego, który ogień poniesie, ale ognia, ognia, żaru!
MASKA 10
?
Ledwo przepadła kędyś w płótna,
już nowa idzie bałamutna.
KONRAD
A co jest mi wstrętne i nieznośne, to jest to robienie Polski na każdym kroku i codziennie.
MASKA 11
?
KONRAD
To manifestowanie polskości.
MASKA 11
Ach!
KONRAD
Bo to tak wygląda, jakby Polski nie było, Polaków nie było… Jakby ziemi nawet nie bylo polskiej i tylko trzeba bylo wszystko pokazywać, bo wszystkiego zostało na okaz, po trochu; … pokazywać, jakby srebra stołowe w zastawie, pokazywać, jakby kartki i karteczki zastawnicze – i kryć się, i udawać, i udawać.
MASKA 11
?
KONRAD
Po co, na co? Bez tych manifestacji wszystko jest: i ziemia, i kraj, i ojczyzna, i ludzie.
MASKA 11
I naród.
KONRAD
Tylko naród się zgubił.
MASKA 11
?
KONRAD
Tak, tylko naród się zgubił, a wszystkie czynniki jego składowe są, są, są.
MASKA 11
I kto go zgubił?
KONRAD
A tak – więc kto go zgubił?
My, my, tak jest, my.
MASKA 11
– ?
KONRAD
Tak jest, my. Nie przez wojny, nie przez klęski i porażki wojenne, bo te się dadzą zmienić, bo to są chwilowe rzeczy, bardzo chwilowe.
MASKA 11
?
KONRAD
Bo to są rzeczy jednego dnia.
MASKA 11
?
KONRAD
Nie o tym będę mówił, bo to dla mnie jasne. Ale – że to my, my przyczyną, że się gdzieś zagubił naród.
MASKA 11
No, no, no.
KONRAD
Że pozwalamy w tej sprawie namyślać się byle komu.
MASKA 11
?
KONRAD
Każdemu obywatelowi polskiemu, każdemu…
MASKA 11
Każdemu uczciwemu Polakowi. No, cóż złego?
KONRAD
A to złego, że każdy uczciwy Polak, jak skoro zacznie gadać, tak ze słabą głową przegada wszystko; a on jest tylko od tego, żeby siedział w swoim kącie, na swoich śmieciach i BYŁ!
MASKA 11
To jest zamykanie gęby.
KONRAD
A tak. Powinien być, być, być. Być ze zamkniętą gębą.
MASKA 11
Ha!
KONRAD
I nie filozofować, by nie przefilozofować Polski, bo…
MASKA 11
Bo… ?
KONRAD
Bo gubi naród.
MASKA 11
?
KONRAD
Bo tak gubi się naród.
MASKA 11
Ha! To cenzura!
KONRAD
A tak. Powinna być cenzura narodowa.
MASKA 11
?
KONRAD
Cenzura narodowa, która by działała tak, jak działają cenzury we wszystkich państwach wszystkich narodów.
MASKA 11
Ależ Polska ma być…
KONRAD
A tobie co do tego, czym Polska ma być. Ty masz milczeć.
MASKA 11
Tak samo ty.
KONRAD
A nie – bo ty.
MASKA 11
Bo ja co?
KONRAD
Bo ty: kłamiesz!
MASKA 11
?
ONRAD
Ja wiem, czego ty chcesz: że Polska ma być mitem, mitem narodów, państwem ponad państwy, prześcigającym wszystkie, jakie są. Republiki i Rządy; oczywiście niedościgłym, wymarzonym. Ma być marzeniem – tak, ideałem. Tak! Według ciebie ma się nie stać nigdy. Tak, a nigdy ma się STAĆ, nigdy BYĆ, nigdy się urzeczywistnić.
MASKA 11
A ty chcesz?
KONRAD
A ja chcę tego, co jest wszędzie.
MASKA 11
?
KONRAD
I tego, co jest, CO JEST, tak, jak jest! tylko…
MASKA 11
Tylko?
KONRAD
Tylko z usunięciem oszustwa narodowego.
MASKA 11
?
KONRAD
Z usunięciem kradzieży narodu; oszustów, którzy rujnują naród! złodziei, którzy okradają naród!
MASKA 11
Z czego?
KONRAD
Po pierwsze z duszy! z duszy! z duszy! Duszę mu kradną!!!
Przepadła; jużci nowa kroczy
i wyłupiaste zwraca oczy.
KONRAD
U nas jest kraj gościnny. No, tak się zmieści każdy złodziej. No tak. Ale on zawsze będzie wiedział, że jest złodziej.
MASKA 12
?
KONRAD
Złodziej tym ludziom, którzy by się urodzić mieli z czystej krwi narodu.
MASKA 12
Krew narodu!
KONRAD
Oto przede wszystkim powinniśmy uszanować krew narodu. I nie dać jej marnować. Nie pozwolić marnować krwi narodu.
MASKA 12
Jakże to?
KONRAD
Nie pozwolić prostytuować naszych kobiet.
MASKA 12
A!
KONRAD
A tak. My nie powinniśmy pozwolić naszych kobiet obcym, tym obcym, którzy siedzą wśród nas.
MASKA 12
Ależ kobiety są niezależne.
KONRAD
Nie, nie są i nie będą. Bo całym ich życzeniem i dążeniem powinno być, żeby od tej myśli niezależne nie były.
MASKA 12
? Ależ one same…
KONRAD
One same są niczym.
MASKA 12
?
KONRAD
Nie mogę ścierpieć i znosić, i słuchać, że kobieta Polka przeistacza dom męża obcego i czyni zeń dom polski.
MASKA 12
?
KONRAD
Jeżeli tak czyni, to czyni podłość.
MASKA 12
?!
KONRAD
Czyni podłość, która się prędzej czy później odezwie w charakterze potomstwa.
MASKA 12
Jak to?
KONRAD
Że wytwarza się tłum ludzi obojętnych dla naszego narodowego społeczeństwa, którzy go zaprzedają.
MASKA 12
Jak?!
KONRAD
Przez to, że o niczym nie myślą. Że się prędko godzą z warunkami i że nie czują potrzeby zmiany.
MASKA 12
Przesada.
KONRAD
A właśnie! że widzą w każdej właściwej myśli dorzecznej przesadę.
MASKA 12
I niedorzeczność.
KONRAD
Choćby i niedorzeczność. A ja tę obojętność nazwę podłością, ale ich za nią winić nie mogę. Takich nie mogę i nie chcę nigdy obwiniać.
MASKA 12
Więc co?
KONRAD
I tacy się zmieszczą. Ale winniśmy przeciwdziałać i nie pozwolić marnować naszej krwi i naszych dziewcząt, tak dobrze obcym, jak swoim. Tego nie powinniśmy, a to tylko może zrobić…
MASKA 12
Kto – ?!
KONRAD
Polski rząd. Bo żaden inny naszych interesów, interesów naszej krwi bronić nie będzie.
MASKA 12
A!
KONRAD
A tak! Bo inne są dla nas i naszych spraw, i naszych świętości oszustami!
MASKA 12
A!
KONRAD
Oszustami!!
Znikła; już inna jest na straży
i niby myśl w zadumie waży.
KONRAD
Poezją nie są wiersze.
MASKA 13
?
KONRAD
Poezją nie jest to, co my dotychczas za poezję uważaliśmy. Nawet ta treść poetyczna, którą się tak klasyfikowało – już nią dziś nie jest – nie jest.
MASKA 13
?
KONRAD
To już umieją paplać wszyscy.
MASKA 13
?
KONRAD
Umieją paplać!… źle, przekręcać; stracili więc właściwą wagę słów – i słów właściwe znaczenie. A raczej byle jakie słowa i byle jak złożone wystarczają, by przeciętne umysły nastroić poetycznie. Czyli że…
MASKA 13
?
KONRAD
Czyli: że straciliśmy wiarę w słowo.
MASKA 13
?
KONRAD
Naród nasz stracił wiarę w słowo.
MASKA 13
?!!
KONRAD
Alboż ty wiesz, co jest Słowo?
MASKA 13
?
KONRAD
Jeśliś go tak nadużył?
MASKA 13
?!?
KONRAD
Tak, bo to jest nadużycie, nadużycie, oszustwo, zbrodnia, kłamstwo, fałsz, fałsz. Ty kłamiesz!
MASKA 13
!!
KONRAD
Jakże ty, człowieku, myślisz o sobie! O swojej duszy!
MASKA 13
?
KONRAD
Ty nie rozumiesz jednego wyrazu. Nic, nic, nic.
MASKA 13
?
KONRAD
O, ta głowa – o, to serce – o, ta pierś – o, to ramię – oczy – usta – głos!
MASKA 13
?
KONRAD
Cha cha cha cha! Bierz kruż! Do studni, do studni; dalej, precz; pleć, pleć; noś tę wodę, lej potoki, kaskady, pluskaj! Bierz kruż, dalej!
MASKA 13
???
KONRAD
Danaidy! Danaidy!
Zapada właśnie pod podłogą;
już nowa sunie z miną srogą.
KONRAD
My mamy za wiele poczucia solidarności narodowej.
MASKA 14
?
KONRAD
I tym nas oszukują, że my powinniśmy mieć to poczucie solidarności narodowej.
MASKA 14
?
KONRAD
Bo wszędzie są złodzieje i rozbójce, i oszusty. I gorsi, i lepsi.
MASKA 14
No tak, tak.
KONRAD
A mimo to żyją jako kompleks ludzi, pod jednym tytułem.
MASKA 14
No tak, tak.
KONRAD
A nam z okazji tej właśnie polowy, która jest złą… W nas chcą wmówić, że za to jesteśmy odpowiedzialni i że jesteśmy do niczego.
MASKA 14
Aha.
KONRAD
A cóż nas ta zła część naszego narodu obchodzi?
MASKA 14
Aha. – Oczywiście nic.
KONRAD
No więc?
MASKA 14
No więc…
KONRAD
No więc nie powinniśmy żyć solidarnie ze sobą.
MASKA 14
Ze sobą. – Tak.
KONRAD
No, to znaczy, że my… (zamyśla się)… że my przecież nie możemy być… – (urywa)… Że oczywiście człowiek słaby, który jest bierny, ulega; – bo tak być miało – i tak by było zawsze.
MASKA 14
Tak.
KONRAD
Ale to nie znaczy, że naród ulega.
MASKA 14
Tak – no tak.
KONRAD
Więc my tracimy przez to, że wyrabiamy niepotrzebnie w tylu ludziach poczucie narodowości, a oni, nie mając charakteru, nie wiedzą, co z tym począć, i kapitulują.
MASKA 14
Aha.
KONRAD
Ale za nich nie może być odpowiedzialny naród. Oni nie są narodem.
MASKA 14
Tak, oni nie są narodem.
KONRAD
Niepotrzebnie wyrabiamy poczucie narodowości i solidarności z lichą częścią naszego narodu. Jest to rzeczą złą i niepotrzebną.
MASKA 14
Tak.
KONRAD
Bo my zawsze będziemy mieć do usług i do rozporządzenia tę lichą część naszego narodu.
MASKA 14
Tak.
KONRAD
A oczywiście tym bardziej i lepiej, gdy ona będzie w naszych rękach.
MASKA 14
Ha! w naszych rękach!
KONRAD
Tak jest, w naszych rękach! Powinniśmy mieć wszystko w naszych. Tak, jak inni.
MASKA 14
?
KONRAD
A będziemy co najmniej tacy, jak inni.
MASKA 14
A!
Co tylko wpadła poza ściany,
już nowy idzie druh kłamany:
MASKA 15
Przejmuje mnie ta bezdenna głębokość myśli, ta głębia ducha, idącego ku odkupieniu przez mękę i ból.
KONRAD
To nie to.
MASKA 15
Ta, że tak powiem, Chrystusowość.
KONRAD
Chrystusowość!
MASKA 15
Ta Chrystusowość posłannicza, ta idea męki krzyżowej i odkupienie przez mękę.
KONRAD
Tam w niebie, w które, notabene, nie wierzysz.
MASKA 15
?
KONRAD
Na co mamy być Chrystusem narodów, wyłącznie na mękę i krzyż, i dla cudzego zysku?
MASKA 15
?
KONRAD
Dla cudzego zysku i wyzysku tych, którzy nie będą Chrystusami narodów, a…
MASKA 15
Obrażasz swój naród.
KONRAD
Chcę go zasłonić przed oszustami.
MASKA 15
?
KONRAD
Zasłonię go przed oszustami, tymi, co mu kradną duszę za cenę rzeczy nieuchwytnych. Co mu odbierają dumę i każą się pokorzyć; tymi, co mu odbierają pychę i każą się kajać w prochu upodlenia i żebrać. Przed tymi chcę naród mój ocalić, co każą mu jak żebrakowi skomleć i jęczeć – – jemu, bogaczowi…
MASKA 15
?
KONRAD
Jemu, który jest bogaczem takim samym, jak każdy inny.
MASKA 15
?
KONRAD
Wszak każdy naród co innego niż państwo. Naród ma jedynie prawo być jako PAŃSTWO. A państwo zaś jest w stanie pomieścić wszystkich, jakichkolwiek, we wspólnej gminie.
MASKA 15
? – Więc…
KONRAD
Ale cóż to ciebie obchodzi?
MASKA 15
?
KONRAD
Ja nie chcę, abyś ty się tym interesował, to jest: opiekował. Ja chcę, żeby te rzeczy były tobie narzucone i żebyś ty wobec nich stał się niczym.
MASKA 15
?
KONRAD
Wobec rzeczy bezwzględnych, które idą same ze się. Same z siebie.
MASKA 15
A!
(Maska znika, Konrad zostaje sam).
KONRAD
Tak, tak, tak: SZTUKA MI NIE WYSTARCZA. Tak, tak…. przychodzę do przekonania ………………
(tejże chwili spostrzega, że scena cała zapełnia się postaciami, które czołgają około niego, szpiegując myśli jego) że… że… (symuluje, kończąc) milczenie jest złote.
(Kładzie palec na ustach).
(W miarę stów Konrada, maski się oddalają; w głębi sceny pozostała tylko jedna).
Wolny! wolny! Ja tu ogłaszam się wolny i nikt ducha mego skrępować nie zdoła. Nikt! Dałem, tego przykłady, nim doszedłem do tego sam. Mogą mię stemplować markami, jakimi kto chce, i znaczki na mnie nakładać pocztowe, jakie kto chce. I jacy tam będą
oszuści, mogą w moich kieszeniach ręce płukać, mogą mię kraść i brać z moich skrzyń i komór, z moich pól i moich lasów, i zbóż, i warzyw. Ja jestem wolny, wolny, wolny! I nie dosięgnie mnie nikt, bo jestem tak daleki, tak niedościgniony, jak Nieśmiertelność, gdzie Śmierć sama przebiega i wielkimi skrzydłami nad światem wieje. Gońcie mnie, wy bez skrzydeł i wy ze skrzydłami, larwy piekieł, wy Erynie! Nie dościgniecie mnie już Orestesem, którym ukląkł u ołtarza i któremu Bóg promienia swego użyczył. Rozumiesz! Rozświetlał mi w głowie Bóg, Apollo-Chrystus, i Erynie przechodzą mimo. Wiesz ty, co to znaczy, że ja: jestem wyzwolon?
MASKA 16
A my – ?
KONRAD
Że wy jesteście wyzwoleni. Męka Orestesa przeszła nad całą ziemią mykeńską. Zbrodnia Atrydów nad całym ciążyła miastem. A zwolony Orestes dał ziemi swojej uwolnienie od klątwy.
MASKA 16
Uwolnienie od klątwy!
KONRAD
Jestem wolny od klątwy!
MASKA 16
Chcesz być wolny!
KONRAD
– – Więc jest klątwa, która ciąży…? Jest, jest… Jaka? gdzie? Kto? Kto ją zdejmie?
MASKA 16
Orestes.
KONRAD
Orestes! Ja! – A ja jestem wolny!
MASKA 16
Nie jesteś wolny.
KONRAD
Nie?! – Więc one… przyjdą, przyjdą… Erynie! Ty wiesz – ? Ty sobie nie zdajesz sprawy z tego, co ty mówisz. Ty nie rozumiesz wszelkich konsekwencji artystycznych. Ty nie wiesz nic więcej nad kilka słów… a każde z nich decyduje o moim życiu.
MASKA 16
Przyzwyczaiłeś się wszystko kłaść na jedną kartę.
KONRAD
Gdybym kładł!
MASKA 16
No więc…
KONRAD
A czego ty chcesz po mnie?! Gry?
MASKA 16
Odwagi.
KONRAD
A ty?
MASKA 16
Ot, widzisz, odwołujesz się wciąż do mnie. Gdzież ta samoistność?
KONRAD
A ty się wciąż zwracasz do mnie; nawet ci się o samoistności nie śni.
MASKA 16
A tobie się śni o samoistności. Ja zaś ją w tobie widzę z daleka.
KONRAD
A ja – ?
MASKA 16
A ty jesteś, przez którego płynie strumień piękności…
KONRAD
Aha! Tak. Strumień ma płynąć z mego serca, czysta krew. – Jeno krew żeby była czysta… A wy z niej pijcie.
MASKA 16
Jacy „wy”?
KONRAD
Wszystko to, co nie jest mną.
MASKA 16
Możesz to uważać za swoje przeznaczenie.
KONRAD
Przeznaczenie. Już się z nim zetknąłem i – – nie wiem nic.
MASKA 16
Nie chcesz wiedzieć.
KONRAD
Nie chcę wiedzieć.
MASKA 16
No, to zrozum, że inni tak samo: nie chcą wiedzieć tej odrobiny, tego trochę, co wiedzieć mogą i czego się domyślają, bo…
KONRAD
Bo…
MASKA 16
Bo się boją.
KONRAD
Czego?
MASKA 16
Zrozumienia.
KONRAD
Więc zrozumienie jest najstraszniejszym – –
MASKA 16
Nie. Ale jest początkiem lęku… O tym wiesz.
KONRAD
O tym wiem.
MASKA 16
I już nigdy spokoju…
KONRAD
I już nigdy spokoju.
MASKA 16
Więc jesteśmy sobie mniej więcej równi.
KONRAD
Więc sądzę, skłonny jestem sądzić, że obaj jesteśmy: mniej więcej.
MASKA 16
Gotów jestem poniżyć siebie, byle poniżyć innych.
KONRAD
Więc jednak przypuszczasz, że na pewnej wyżynie stoję.
MASKA 16
O ile nie stajesz na tej, którą ci budują.
KONRAD
Więc i nie to. – Ale znów wracam do mego sposobu myślenia: że istnieje bezwzględna klasyfikacja poza tą moją i poza tą innych i że ta jest sama ze się.
MASKA 16
Z ducha?
KONRAD
Z ducha! I że każdy czuje lub kiedyś wymiarkuje: jaki duchem jest, i skrzydła rozwinie, jeśli skrzydła poczuje, i wzięci, jeśli mu się wznosić wolno, i uleci, gdy mu to znaczono.
MASKA 16
Aha. Orle loty. A cóż to ma być? Czy tylko retoryka i tylko literatura?
KONRAD
Sztuka.
MASKA 16
Czy tylko sztuka?
KONRAD
Cóż może być innego?
MASKA 16
A z tego widzę: żeś tylko artysta.
KONRAD
A! z tego nareszcie widzisz, żem artysta.
MASKA 16
Aha.
KONRAD
Aha. Więc znów różnica między nami.
MASKA 16
Przepaść!
KONRAD
Przepaść.
MASKA 16
Któryż z nas zechce skoczyć – ?
KONRAD
Dlaczego? Po co?
MASKA 16
Bo przepaść, przed którą się stoi, ciągnie!
KONRAD
Chimera?!
MASKA 16
Chimera.
KONRAD
A to ty jesteś chimera. I już teraz cię rozumiem, rozumiem. Ty jesteś tym duchem-pegazem, który nosisz mego ducha ponad przepaściami – poprzez ugory, puszcze,lasy.
MASKA 16
Albo prościej…
KONRAD
Albo prościej:
MASKA 16
Ja dla ciebie nie istnieję wcale, o ile nie wynajdziesz na mnie figury i pozy artystycznej.
KONRAD
Dźwigam cię.
MASKA 16
Przystrajasz mnie. Wdziewasz na mnie larwę marmuru, larwę sztuki – jaką chcesz, i mnie dusisz, mnie dławisz, zabijasz.
KONRAD
Więc jesteś niczym.
MASKA 16
Nie jestem tak łatwo uchwytny.
KONRAD
Otośmy równi.
MASKA 16
A teraz skwapliwie wyciągasz ku mnie rękę, gdy się otaczam tajemniczością. Bo tę tajemnicę chcesz ze mnie wyciągnąć.
KONRAD
Masz ją. Miej i idź z nią lub zostań. Uznam ją i będę ją szanował. Zgadnę ją sam, jeśli jest. A że jest, o tym wiem mimo ciebie – z logiki założenia, z logiki artyzmu. I teraz oto uważ, że odkryłem tobie część rzeczy, którym nie przypatrywałeś się wprzód.
MASKA 16
No tak. – Ale to znaczy…
KONRAD
Co?
MASKA 16
Myślenie.
KONRAD
Dla mnie myślenie jest powietrzem.
MASKA 16
Do lotu!
KONRAD
Do lotu!
MASKA 16
Więc ty duch lotny.
KONRAD
Rozwinąć skrzydła – lecieć w lot,
jak orli lotny duch,
nad skały, paście, lasy,
w tęczowe krasy chmur,
jak lotny puch.
Do nieśmiertelnych złotych wrót.
Ach, wiecznie tam,
gdzie nie dolata nikt,
lecieć tęsknosć mię zmusza,
gdzie w raj. ten obiecany
przykują mnie kajdany.
MASKA 16
A jakież to kajdany?
KONRAD
DUSZA.
Przepadła poza ścianą a boku;
już nowa dotrzymuje kroku,
już nowa koło niego krąży,
śledząc, gdzie Konrad myślą dąży.
KONRAD
Co mnie obchodzi przede wszystkim mój naród? Co mnie obchodzi jego historia i jego plotki? Tak, plotki. Bo ostatecznie wszystko, co wam daje wasza poezja, jest plotką, z którą się nie walczy. Poezje uważają u was jako półprawdy, jako rzecz, w którą się nie wierzy, której się nie ufa, na której się nie polega. Poezja zaś jest artyzmem. Zaś artyzm ma swoją logikę i nieodwołalność i jest całą prawdą, jeśli jest. Inna zaś prawda jest niepotrzebną.
MASKA 17
Odbiegasz, od czegoś zaczął.
KONRAD
Nie odbiegam od niczego, zwłaszcza od tego, com zaczął, jeśli mysi moją snuję logicznie właśnie z tego, com zaczynał.
MASKA 17
Mówiłeś o narodzie.
KONRAD
Nie obchodzi mnie nic wasz naród, bo ten wasz naród nie jest waszym narodem. Zgoda wasza i zgodność wasza jest już dla was niedościgłą, więc stąd uznajecie ją tak skwapliwie w tej waszej poezji. Na co wam zgoda potrzebna? Jedynie niezgoda z was co jeszcze wytwarza, z was, którzy jesteście niczym, niczym, niczym.
MASKA 17
To przykre.
KONRAD
To tylko przykre? To śmierć dla inteligentnego człowieka! A dla was to tylko przykre. Powinniście mnie zabić, zabić. A wy westchniecie, że to przykre.
MASKA 17
Zabijasz się sam.
KONRAD
Zabijam się sam. Ale i to wszystko będzie za późno. Świadomość przyszła już wprzódy – wprzódy. A kto mi ją odbierze?!
MASKA 17
Nie ja.
KONRAD
Nie ty. – Nikt. Świadomość ta jest artystyczna, logiczna w swoim artyzmie i nieodwołalna. Jest sama ze siebie. Ja ją tylko odkrywam. Ja tylko ją poznaję, tę, co jest, ją: TAJEMNICĘ. Ją niezgadnioną, ją wielką.
MASKA 17
Kto to ma do siebie brać?
KONRAD
Kto? Nikt. Najlepiej nikt. A przede wszystkim niech nie bierze ten, kto się nie poczuwa do niczego i jest spokojny.
MASKA 17
Takich nie ma.
KONRAD
A właśnie, że takich nie ma. Wszyscy są czujący, czujący, wiedzący. Już ich widzę, już ich znam. Wszyscy są przewidujący, zgadują, poznali, pogłębili duszę narodową i już ją wzięli dla siebie, już ona ich i dla nich. Niech żyje partia.
MASKA 17
Dopiero mówiłeś przeciw partii.
KONRAD
A cóż ty myślisz, że ja nie jestem partią?
MASKA 17
A więc reprezentujesz ją sam jeden.
KONRAD
Nie – i tak.
MASKA 17
I to nazywasz logiczne.
KONRAD
Następstwo rzeczy jest logiczne – i to jest ode mnie niezależne. Ja je odkrywam. Ja je tropię. I nieraz jasnowidzę. I wtedy przerażam się jego bezwzględnością artystyczną: pięknem, które równocześnie czuję. – A ci, co za tym idą, co ją tworzą, ci nie widzą nic dalej.
MASKA 17
Tak ci się zdaje.
KONRAD
A właśnie dlatego, że myślą, że tak mnie się zdaje.
MASKA 17
No, więc komuż?
KONRAD
Mnie się zdaje…? Nie mnie, nie mnie. Ale tak jest, tak jest poza mną i poza wami – że to są naukowe pewniki, to co w artyzmie i poezji odkrywam. A naukowe pewniki wszak dla was są istotne? – – Że mniejsza o to, czym jestem ja i co się ze mną stanie lub z moimi dziełami, ale że ten mój każdy krok, to jest krok ku…
MASKA 17
Śmierci?!!
KONRAD
…………….Tak.
Zaledwo za nią drzwi zapadną,
gdy nowa weszła z miną składną.
KONRAD
Co jakie parę staj lat… co wiek, co… zjawia się człowiek, który nie może znieść tego, co jest.
MASKA 18
Czego?
KONRAD
Niewoli.
MASKA 18
Niewoli narodu.
KONRAD
Nie. – Niewoli narodowości.
MASKA 18
Co?!
KONRAD
Niewoli narodowości. Wy chcecie ze mnie uczynić niewolnika.
MASKA 18
Czego?
KONRAD
Patriotyzmu.
MASKA 18
Ha!?
KONRAD
Dlaczego wy macie poczucie niewoli i poddania, i uległości, a ja nie? Dlaczego wy czujecie się poddani i w jarzmie, a ja nie? Czy wy nie macie duszy?
MASKA 18
Ha!?
KONRAD
Czy wy nie macie duszy? Nie wiecie, co to jest dusza, siłą, która jest tym, czym chce, i nie jest tym, czym nie chce. Dusza, która jest nieśmiertelna i pochodzi od Boga, a wy mówicie, że ją znacie, i zatracacie jej boskość, zatrzymując ambicję, a Jej nie macie. Nią nie jesteście. Bo mieć ją i nie być nią: to nielogiczne. Wy śpicie. Jesteście podobni ludziom, co śpią: ludziom, których duch błądzi, a tylko ciało ciepłem dycha. Wy śpicie.
MASKA 18
A na cóż mamy się budzić? do czego?
KONRAD
Prawda. Po cóż się macie budzić? Wy jesteście ciałem, które decha, które wdecha powietrze i wchłania napoje i jadło; ciałem, które płodzi i rozwija się, i gnije. Tu wasz kres. Wy nie zdolni więcej. Cóż wy byście więcej mieli czynić? Czy czynić, czy działać, czy chcieć, czy tworzyć – ? Do tworzenia trzeba artyzmu. Artyzm nie może być utylitarny, bo jest niezależny od waszego bytu. Rzecz nie do osiągnięcia dla was. Więc śpijcie.
MASKA 18
Tymczasem widzę, że zasypiasz przede wszystkim ty. Bo to, co ty mówisz, to jest senność, to jest spanie, ale to śpisz ty.
KONRAD
A wy?
MASKA 18
My nie jesteśmy obowiązani do niczego, bo my nie jesteśmy artyści.
KONRAD
Co jakiś czas zsyła Bóg człowieka jasnowidzącego.
MASKA 18
No to mów, co widzisz – ?
KONRAD
…..Poczekaj, poczekaj, poczekaj. – To musi mieć formę artystyczną….. ha….. tak….. tak….. – formę nieodwołalną, artystyczną, formę nieodwołalnego piękna, przed którym nie ostoi się nic, które jak młot walić będzie i przed którym wszystko polęże.
MASKA 18
Uderz w ten ton.
KONRAD
Cicho. – – Już słyszę głos. Tym wołaniem, tym czynem zwyciężę. Uderzyć-że w ten dzwon?
MASKA 18
Uderz we wielki dzwon.
KONRAD
Zatem sztuka. Wysoki artyzm sztuki. Tragedia! Najszczytniejsza sztuka ma mówić i swoje DRAMATIS PERSONAE wyprowadzić. Ma więc wyjść polska Antygona i polski Edyp i mają żegnać słońce i żegnać światło, pozdrowienie śląc mu od ust klnących. I żądać ma Antygona, aby jej było wolno grześć brata i żalić się jego wczesnej śmierci, i uczcić mlekiem i miodem, jak przystało czcić umarłych, i ma swego mimo straże dokonać.
MASKA 18
I ma swego dokonać.
KONRAD
I ma wyjść Edyp i bluźnić Bogu, że go dosiągł i że go pchnął w nędzę, i że dał mu świetność, i że dał mu nędzy świadomość, która mu była Śmiercią.
MASKA 18
Świadomość, która mu była Śmiercią.
KONRAD
Alboż my nie mamy tego samego. I tego Edypa, i tej Antygony? Nie jesteśmyż my tą silą ducha onych przejęci?
MASKA 18
A więc wracasz do narodu.
KONRAD
Wracam do nieśmiertelności.
MASKA 18
Tak?! – ?!
KONRAD
Nieśmiertelność czuję…..
MASKA 18
To już raz było powiedziane.
KONRAD
Może – tak – wiem. Tejże chwili już wiem, ale dla was znów to jest przypomnienie i już znów myśl się dla was gubi, bo nie widzicie myśli, ale człowieka. Tak jest, dotąd nie widzicie myśli mojej, tylko mnie, a nie o mnie chodzi. Przeszkodziłeś mi.
MASKA 18
Przeszkodziłem, ale to nie ja.
KONRAD
To ty. Bo do tych, którzy powtarzają cudze, należysz ty, nie ja, który cudze przeżywam.
MASKA 18
Jakże to przeżyć takie słowo, jak: nieśmiertelność.
KONRAD
To go nie powtarzaj!
MASKA 18
Kiedy to piękne i to jest prawie tyle trochę piękna, które naprawdę powtarzać lubię.
KONRAD
Adie!
MASKA 18
W każdym razie przyznasz, żem ci mocno dopomógł odpowiedziami do rozumowania.
KONRAD
Szedłem ja, nie ty.
MASKA 18
I ja właśnie li tylko tego chcę, żebyś ty szedł, nie ja.
KONRAD
Ale ty nie wiesz, gdzie ja idę.
MASKA 18
Bo to mnie nie obchodzi.
KONRAD
A?!
MASKA 18
A tak, bo to mnie nie obchodzi, gdzie ty idziesz? Mnie obchodzi: gdzie idzie naród. Mnie nie obchodzi, gdzie ja idę. Ja się nad tym nie namyślam i nie zastanawiam: co jest osią działania myślowego u ciebie. Ja się nad tym nie zatrzymuję. Porównuję się tylko z tobą, kiedy wywodów twoich słucham, i badam: gdzie dąży naród?
KONRAD
Ty? – Co! Ty?!
MASKA 18
Ja obserwuję naród. Ja jestem obserwator. A ty…
KONRAD
A ja tym żyję!!
MASKA 18
I to cała różnica.
KONRAD
Niemała.
MASKA 18
Cóż lepsze?
KONRAD
Więc jak to? Jak to? Ty jesteś obserwatorem narodu?
MASKA 18
Na przykład na tobie.
KONRAD
Na przykład na mnie…..
MASKA 18
Adie!
Przepadła; jużci nowa wkracza
i sieć domysłów swych roztacza.
MASKA 19
Myślisz, że my jesteśmy przeciw Polsce.
KONRAD
Ja nie myślę o Polsce.
MASKA 19
O czym myślisz?
KONRAD
Do mnie należy moja mysi i myśli mojej nowina i niespodzianki, a wy mnie nie stawiajcie płotów, ogrodzeń, sieci żelaznych – nie mówcie mi na każdym kroku, że to klatka!
MASKA 19
Ha, jeśli ją czujesz.
KONRAD
Ja jej nie czuję.
MASKA 19
W takim razie nie rozumiemy twoich poglądów.
KONRAD
Ja wam ich nie wyjawię.
MASKA 19
Więc są tajne.
KONRAD
Nie mam żadnych tajemnic, ani swoich, ani cudzych.
MASKA 19
Toś szczęśliwy.
KONRAD
Ani się nie chcę stroić w urok i piękno i poezję tajemnicy.
MASKA 19
Więc jest – tylko odzierasz ją z szat poezji.
KONRAD
Więc jest… tylko nazywa się: wola, a ubrana w szaty poezji nazywa się: niewola. I oto to, do czego chcesz mnie przymusić.
MASKA 19
Nie wiedziałem, że mam tyle mocy.
KONRAD
Nie wiedziałeś, że mam tyle odporności.
MASKA 19
No, ale wróćmy do – – rzeczowo. – My ofiarujemy ci wspólność pracy.
KONRAD
Teraz już nic – już nic.
MASKA 19
Zrywasz.
KONRAD
Nie. Nie zrywam.
MASKA 19
Cofasz się.
KONRAD
Nie.
MASKA 19
Więc co? Kpisz?
KONRAD
Nie.
MASKA 19
Brutalnym chcesz być.
KONRAD
Nie.
MASKA 19
Więc my…
KONRAD
Was nie ma.
MASKA 19
Co?
KONRAD
Was nie ma już. Wyście stracili swoją egzystencję. Nie widzę was.
MASKA 19
Stajesz się wyraźniejszy.
KONRAD
Przestaliście istnieć już.
MASKA 19
Skazujesz nas na śmierć.
KONRAD
Wyście pomarli. Trupy i upiory. Nędza duszy!
MASKA 19
Tyś bogacz.
KONRAD
I przyszliście mnie kraść.
MASKA 19
To jest idea. Napisz to jako artykuł.
KONRAD
Bo ty chcesz tę ideę oświetlić po swojemu.
MASKA 19
My nie zmienimy jednego słowa.
KONRAD
A! Umiecie uszanować. Nie chodzi wam o słowa, ale o czyny. Chcecie zmienić opinię o mnie, a do tego macie środki.
MASKA 19
A więc widzisz, że jesteśmy i że mamy egzystencję.
KONRAD
To nie jest egzystencja, ta wasza. – Wy jesteście zależni od lampy, około której latacie jak ćmy, prosząc i ćmiąc światło. Nie wiecie, kto lampę trzyma.
MASKA 19
Ty wiesz – ?
KONRAD
Ja wiem. Lampę trzyma człowiek ślepy i nazywa się: przeznaczenie.
MASKA 19
Bah!
KONRAD
A na lampę dmuchnąć mogę ja i wtenczas co…?
MASKA 19
Wtenczas…
KONRAD
A! nie chcesz dokończyć. Ćmy widzę w ciemności.
MASKA 19
Jak wieszcze. –
Czy zechcesz lampę naszą wspólną zagasić?
KONRAD
Dajmy pokój alegorii i temu, co ja chcę….. Ujrzycie inne światło, ja wam nawet pokażę drogę… Ale wam dobiec nie starczy sił i skrzydła opadną wam w zimnie w pół drogi. Spadniecie w noc, zziębłe, strudzone ćmy, motyle, krasy pył… Jeszcze, jeszcze… do rana…
MASKA 19
Co… ty… mówisz – ?
KONRAD
Aż świt…
MASKA 19
Ach, tak… ciebie to męczy.
KONRAD
Ach, to mnie męczy… że liryzuję was i siebie, i was, i wszystko, i wszystko.
MASKA 19
Patrzysz przez pryzmat poezji.
KONRAD
Czyli, mówisz, że patrzę przez pryzmat frazesu.
MASKA 19
Sztuki!
KONRAD
Ty nie rozumiesz Sztuki.
MASKA 19
Ależ ja rozumiem sztukę i wiem, że to nie frazes.
KONRAD
Ani fałsz.
MASKA 19
?
KONRAD
A! ty właśnie sztukę uważasz za fałsz.
MASKA 19
Tu ja uznam za konieczne otoczyć się tajemniczością.
KONRAD
Lubisz „wymianę myśli”.
MASKA 19
To tak rzadkie.
KONRAD
I chciałbyś, żebym się wypowiedział.
MASKA 19
To niełatwe zadanie.
KONRAD
I ja sam w twoich oczach winienem się popisać.
MASKA 19
Nie jesteś próżnym.
KONRAD
Jestem.
MASKA 19
Pozwolisz, że sam sądzić cię będę.
KONRAD
… – To zbacza i nie tędy chodzi moja myśl, i cokolwiek w tym sensie słyszę, nie słyszę właśnie wcale zupełnie. Jestem głuchy na wszystko, co dotyczy mnie. Nie słyszę nic, cokolwiek kto mówi. Ja mam swój sąd własny. A zdobyć go było mi bardzo ciężko. I to jest cała moja siła.
MASKA 19
I to jest cała twoja siła. Dajemy ci pole. Może ją zużytkujesz?
KONRAD
Ja jej nie myślę zużytkowywać.
MASKA 19
Ale… to niepodobna, aby nie-miała…
KONRAD
Wybuchnąć!
MASKA 19
A? – Wybuchnąć.
KONRAD
Nie chcę nic, nic – nic… nikogo, żadnych stronnictw, żadnych idei, one wszystkie upadły – muszą upaść, żadnych ludzi, osobistości; oni wszyscy muszą upaść, upadną. Chcę… żeby w letni dzień, w upalny letni dzień…..
Chcę, żeby w letni dzień,
w upalny letni dzień
przede mną zżęto żytni łan,
dzwoniących sierpów słyszeć szmer
i świerszczów szept, i szum,
i żeby w oczach mych
koszono kąkol w snopie zbóż.
Chcę widzieć, słyszeć w skwarny dzień
czas kośby dobrych ziół i złych
i jak od płowych zżętych pól
ptactwo się podnosi na żer.
MASKA 19
Nasze jutro – ?
KONRAD
– Nie. – – –
Chcę patrzeć, słyszeć, jaki gwar
zielonych złotych much;
chcę widzieć, słyszeć, tężyć słuch,
jak z kwiatów spada kwietny puch,
jak lęk i groza kosi łan,
wśród ciszy pól i gór,
w słonecznym blasku złotych chmur,
na chleb na przyszły rok.
Chcę patrzeć, patrzeć, tężyć wzrok…
i potrącać mogiłę co krok.
MASKA 19
Nie rozumiem cię… ty przecie mówisz o Polsce! Ty myślisz o Polsce!
KONRAD
Tak? – – – Nie. – –
Chcę pójść w zaciszny, gęsty bór
za skłony sinych gór
i patrzeć po konarach drzew:
od których, z jakich stron
słonecznych żarów wionie wiew,
jak krąży w drzewach żywny sok…
i które padną za rok…
i że niczyich rąk nie zbroczy krew.
MASKA 19
Ty myślisz o Polsce! To widoczne!
KONRAD
Tak?
Poszła i właśnie wchodzi nowy
druh nieodstępny Konradowy.
KONRAD
Przyznasz mi, że my z coraz większą mówimy rezerwą o wszystkim.
MASKA 20
My może coraz mniej wiemy.
KONRAD
Rzeczy wspólnych. A czy w ogóle te, które uważaliśmy za wspólne, były zdolne powołać wspólność?
MASKA 20
Jak? jak?
KONRAD
Czyśmy właściwie mieli jakie rzeczy wspólne? Chyba akcesoria i godła.
MASKA 20
Tak, akcesoria i godła. Dziś nie znaczące nic.
KONRAD
Dziś tylko poetyczne.
MASKA 20
Tak….. A… Czyli że…
KONRAD
Czyli że te rzeczy, które my mamy za poetyczne i które nam są wspólne, są nam przeszkodą w zbliżeniu się, bo urastają do potęgi widma, które wzbrania wstępu do Raju.
MASKA 20
Anioła.
KONRAD
Archanioła.
MASKA 20
Archanioła!
KONRAD
Który mówi: Będziesz za grzechy twoje dawne spełnione pokutował. Jak wiele było twojej chwały i sławy, tyle oddasz męki i bólu.
MASKA 20
I to jest fałsz.
KONRAD
I to jest fałsz. A to jest sprawiedliwość poezji.
MASKA 20
Więc czegóż mamy się wyzbyć?
KONRAD
Poezji.
MASKA 20
Poezji! ?
KONRAD
Tutaj zacznie się nasza siła.
MASKA 20
Więc możemy mieć siłę.
KONRAD
Więc ty jej nie czujesz, mimo poezji. Czyś ją ty może czuł przez poezję? Ale nie, to był upór – i tylko wobec siebie siła. Ale ta siła wobec drugich, to nie może być poezja.
MASKA 20
Więc co?
KONRAD
Wola.
MASKA 20
A tak: wola?
KONRAD
To, czego chcę, żądam, musi być. Trzeba umieć żądać i wiedzieć, czego żądać.
MASKA 20
Od kogo?
KONRAD
I trzeba wiedzieć, że jeśli są rzeczy, które ode mnie zależeć powinny, to grzechem jest pytać się o nie innych i żądać ich od innych.
MASKA 20
Zapewne, że wiele naszej słabości, niemocy leży tu, na tej ścieżce, gdzie wiodą rozstajne drogi od tego kamienia. Oto brak świadomości, co moje…
KONRAD
I do czego ja mam prawo.
MASKA 20
Prawo.
KONRAD
I nie to prawo przez kogokolwiek nadawane i uznawane; – ale przez to prawo, które poza prawami takimi jest bezwzględnie i którego z niczyjego poczucia wyrugować nie można niczym, żadnym słowem ani rozkazem.
MASKA 20
Więc byłoby to prawo boskie.
KONRAD
Prawo ciężkości myśli i uczucia.
MASKA 20
Uczucia…
KONRAD
Albo lepiej: prawo ciążenia myśli.
MASKA 20
Matematyka i statyka myśli?
KONRAD
A tak – tak. Jak jest matematyka i statyka obrotów i pędu światów, a więc i naszego – tak jest matematyka i statyka myśli.
MASKA 20
Tak. – Hm. – Tak. – Czyli że, czyli że:
KONRAD
Czyli że…..
MASKA 20
(odchodzi)
Już nowa – ledwo tamta pada –
znów nieodstępna od Konrada.
KONRAD
Oto uszlachetniłem moją myśl.
MASKA 21
?
KONRAD
I budować poczynam wszystko z rzeczy lotnej jak słowo i lotniejszej niż puch. Budować wielki poczynam gmach, pałac, miasto. Jeruzalem buduję nową, li za zmysłem oczu i za słuchaniem idąc.
MASKA 21
?
KONRAD
I nie obrażę niczym uczuć sąsiada, i oka bliźniego nie obrażę – a nasycę serce moje i zmysły moje wszystkie nasycę.
MASKA 21
?!
KONRAD
Oto buduję Polskę!
MASKA 21
?!
KONRAD
Na obłok ten patrzę, biegnący skłonem ogromnym, i powitanie mu posyłam braterskie. Mój ci jest poskłonie, po ogromach płynący. Własnością jest moją i rzeczą, której zasię kupić nie może ode mnie sąsiad mój ani brat, ani złodziej wydrzeć i zagrabić.
MASKA 21
?
Znikła; już inna jest i bada
niepokojącą mysi Konrada.
KONRAD
Oto na co patrzę, gdy Noc zapadła, i co czynię…
MASKA 22
— ?
KONRAD
Oto przypatruję się drobnym zdarzeniom i żyję tym życiem nieustawnych tragedii drobnoustrojów.
MASKA 22
Drobnoustrojów ?
KONRAD
A tak. Tworów małych, które gromadą idą, ale które wcale gromadą nie są i które giną pojedynczo.
MASKA 22
!
KONRAD
Każdy ten twór ginie samodzielnie.
MASKA 22
!
KONRAD
A ja zamierzyłem patrzeć na ten ciąg nieprzerwany dramatów.
MASKA 22
? – – – – –
Powoli inne maski włażą.
Weszły, ruch każdy jego ważą.
Za jego gestem się pochylą
i tak nad ziemią krótką chwilą
patrzą się, każdy zaczajony,
co znaczy gest nie domówiony?
KONRAD
Oto gdy noc naszła już domostwo moje – w izbie zastawiam misę cynową, pięknie brzęczącą; – misę tę pełnię napojem słodowym, któren z jęczmionowych ziaren zalewkami się przetwarza – a woń miła napełnia izbę, woń Słowianom ulubionego napoju…
MASKI
?!
KONRAD
I oto zabieram kaganiec, który przytwierdzeń u żeleźca wpojonego w mur, z dala rozświetlał komorę; który rozpraszał był mrok nocy, tej, co pokój i ukojenie niesie śpiącym.
MASKI
!?
KONRAD
A kiedy błyska świt, szary nieledwo świt – niepokojem już serce moje przejęte… i groza się do zmysłów moich ciśnie… i opanowuję po chwili pierwszy zmysł: wstrętu…… Misa cynowa pomieści wszystką nieprawość, która w niej, z pięknie brzęczącego metalu uczynionej, w mej napoju ulubionego Słowianom pełnej…
MASKI
!?!
KONRAD
Scześnie! –
Nagle, gdy Konrad wyrzekł „scześnie”,
zajękty dziwno jakby we śnie,
i wpadną nagle do podziemu,
uległe przeznaczeniu swemu.
Tejże chwili zamykają się wszystkie drzwi naokół, które dotychczas siaty otworem, i tworzy się mroczne wnętrze dużego pokoju. Tejże samej chwili otwierają się podwoje środkowej ściany w głębi i widać izbę niewielką mieszkalną i drzewko oświetlone i ustrojone, zawieszone u stropu. Nad kolebką pochylona matka ssać daje pierś dzieciątku i kołysze się w takt nuconej półgłosem kolędy. Aniołowie to obstąpili kolebkę chórem:
KONRAD
Pamiętam, niegdyś wchodziłem
do księdza, do pustelni,
i przystanąłem w sieni.
Pamiętam, gdy pozdrowiłem,
ci czyści i nieskazitelni
pojrzeli ku mnie zdziwieni.
O Boże! pokutę przebyłem
i długie lata tułacze;
dziś jestem we własnym domu
i krzyż na progu znaczę.
Krzyż znaczę Boży nie przeto,
bym na się krzyż przyjmował;
lecz byś mnie. Boże, od męki,
od męki krzyża zachował.
Byś mnie zachował od tego,
coś zasię za mnie przebył;
bym ja był z twoich wiernych,
a niewolnikiem nie był.
Bym ja miał z Ciebie siłę,
jak wierzę w Twoją wiarę,
i żebym się doczekał,
jak miecze ślesz i karę.
Byś to, cos zapowiedział,
dopełnił w moim życiu:
by zeszło światło w nocy
i trysnął zdrój w ukryciu.
By trysło źródło świeże
za laską Mojżeszową
i byś mi wskazał leże
i dach nad moją głową.
Byś zwiódł z wędrówki długiej
mój naród do Wszech