Z progu chaty

Nowe słonko w niebie stoi,
Nowe słonko, nowe lato,
Wyszedł na próg dziadziuś siwy:
— Bóg cię trzymaj, moja chato!

I obrócił się na strony,
I wyciągnął obie ręce,
Błogosławił krzywym płotom,
Krzywym płotom i studzience.

— Bóg was trzymaj, krzywe płoty,
Suchym chróstem zaplecione,
Chodziły tu różne wichry,
Ale poszły w swoją stronę.

— Bóg cię żegnaj, ręką swoją,
Ty studzienko z żytnią wiechą,
Napoiłaś ty mnie łzami,
Napoiłaś i pociechą! —

I obrócił się na zachód,
Na to pólko, na te łany:
— Bóg cię trzymaj, ziemio moja,
Mój zagonie przeorany!

Siedmiorakim ja cię potem,
Jako drobnym dżdżem polewał,
I za pługiem chodząc miedzą,
Jak skowronek tobiem śpiewał!

Razem z ziarnem — krople potu,
Razem z potem pieśnie padły,
Na ten chleb naszego jutra,
Żeby kruki go nie jadły! —

I obrócił sie na słońce,
Gdzie się łąka rozzielenia,
I zamachnął się ogniście,
Jakby kosą od ramienia.

— Bóg cię trzymaj, moja łąko,
Przesieczona ostrą kosą,
Świeciłaś ty znojem naszym,
Świeciłaś ty bujną rosą. —

I obrócił się na północ,
Na to niebo pochmurzone,
I zakreślił krzyż szeroki,
I ukanął dwie łzy słone.

I zapatrzył sie daleko,
Omroczonem, zgasłem okiem,
Gdzie żórawie krzyczą w chmurach,
Niewidzialne za obłokiem.

I wyciągnął obie ręce,
I pierś stara ledwie dyszy,
I mogiłom zapomnianym,
Błogosławi dziadziuś w ciszy…