Z wizytą w Soplicowie?
15.maja
? I wkroczyłem na teren dworu w Soplicowie. Spokojnie kroczyłem topolową aleją. Miałem zamiar zatrzymać się na parę dni w tym cudownym miejscu. Spodziewałem się odmowy domowników , ale słyszałem, że Soplicowie słyną z gościnności. Nasłuchiwałem plusku ryb w Ruczaju, czułem zapach brzóz i szelest pól. Stanąłem. Chciałem zatrzymać czas i do końca życia? Ach, nic nie trwa wiecznie. Ruszyłem dalej, powoli widziałem zarys domu. Dworek był bardzo wytworny. Pobielane ściany odbijały się od słońca. Starannie wykonana kamienna podmurówka wyglądała na niezniszczalną. Spadzisty dach oparty na dwóch solidnych kolumnach był wprost idealny. Wszystko komponowało się w jedną całość. Zawsze marzyłem o takim domu.
Drzwi były otwarte. Postanowiłem wejść do środka. Ściany przyozdobione były licznymi obrazami, wisiały tam same portrety wielkich bohaterów ojczyzny. Wystrój domu był stary. Wielopokoleniowy zegar kurantowy zbliżał swoje wskazówki do godziny dwunastej. Za chwilę w domu miała zabrzmieć melodia Marszu Dąbrowskiego. Nie wiedziałem czy zastałem domowników. Zadecydowałem, że rozejrzę się po domu. Niestety nikogo w nim nie było.