… Zadumane moje oczy,
Twarz schylona i zakryta,
Mrok powiewa chustką ciemną…
Widzę przecież, jak nade mną,
Na szafirów gdzieś roztoczy,
Złotych astrów łan zakwita.
…Dusza moja w gwiazdach czyta…
Jakaś wielka, mglista karta,
W tajemnicze runy ryta,
Skroś otwiera się przede mną,
Skroś przede mną jest otwarta…
W izbie mojej pusto, ciemno,
W zadumaniu twarz zakryta.
… Dusza moja w gwiazdach czyta…
. . . . . . . . . . . . . .
Ziemio! Ty będziesz tak myślami bita,
Jak burzliwym oceanem,
Aż w polu, zorzą owianem,
Ostatni kłos twego żyta
W chleb się braterstwa przemieni,
Pełen promieni,
Który rozłamią z sobą przez lądy i wody
Świata narody.
Ziemio! Ty będziesz tak chłostana duchem
I siedmiu wichrami jego,
Które na ciebie nawałnicą puści,
Że musisz dźwignąć się wszechmocnym ruchem
Z prastarych orbit czeluści,
Coraz wyższymi kręgi wstępując bez końca
Do najwyższego,
Do kręgu słońca!
. . . . . . . . . . . . . .
Już teraz fale myśli, gdzieś z świtów nawału,
Podmywają twoje brzegi,
Wdzierają się w twoje właście,
Na twe szczyty, w twe przepaście,
Jak niecofnione zdobywców szeregi.
Każda myśl wstrząsa twą starą łupiną,
Każdy przypływ ideału
W pierś twą uderza,
Jak fala świeża,
Przygnana tchem potężnym z głębin oceanu
Nieskończoności!
Aż kiedy przejdą wieki i czasy przeminą,
Wśród radosnego peanu
Wszechświata i wszechmiłości
Rozleją się potopem myśli jasne tonie
Po twoim łonie,
I — nowa Atlantyda — w wód nowych naporze
Musisz ulec! Nad tobą będzie myśli morze!
Już teraz wstają wichry! Od kończyn gdzieś świata
Burza duchów nadlata:
Jedne w ogromnym pędzie,
W błyskawicowym locie,
Inne — jako łabędzie,
W gasnącej zórz pozłocie,
W szerokich łun zachodzie,
Wypływające, ciche, srebrne łodzie…
Inne, ledwo z chmur czasu mrokiem się wylęgły
I rogate piorunem ukazały czoła…
Ale ruch wieczny już je wszystkie woła,
Już je na cztery twe ponosi węgły,
Już je przenika,
Chwyta, jednoczy,
Aż od śpiewnego gajów twych słowika
Po duch synajski, proroczy,
W jedną burzę je ciśnie,
W jeden grom je rozbłyśnie
Nad bezduszne bagniska,
Nad wygasłe ogniska,
Nad lodowców stalaktyty,
Nad łan, zbożami okryty…
A huf duchów, rozpętany
W błyskawice, w huragany,
Rozegrzmi cię w koniec z końca,
Pochwyci cię, gnuśniejąca,
W ruch potężny, w ruch nowy — do słońca, do słońca!
. . . . . . . . . . . . . .
A fale przyjdą cicho i niepostrzeżenie,
A duchy przyjdą jak cienie…
I mówić będą ludy bezpieczne o siebie:
„Jaki spokój na niebie!
Jaki spokój na ziemi!…
Odleciały gdzieś burze z wichrami swojemi
I nigdy już nie wrócą bić w stojące wody!”
— Tak będą mówić narody.
. . . . . . . . . . . . . .
Ziemio! Ty będziesz tak podminowana
Prochami, co leżą w tobie,
Jak podścielisko wulkana!
Każde ludzkie pokolenie,
Co gorącym czuciem wzlata
Ku jutrzennym brzaskom świata,
A zaś w twym łonie składa swoje kości,
Każdy wiek twój pogrzebany,
Każde wielkie ludzkie serce,
Co się rozsiewa w swym grobie
W posiew miłości,
Każda pierś, w której śpiewa przyszłych dni natchnienie,
Rozpala w tobie tajemne wulkany,
Widziane zrazu w iskierce…
Aż kiedy się wyzwoli cały zaczyn śmierci
Na żywota płomienisko,
Buchniesz, jak krater rozerwan na ćwierci,
Jak kometowe mietlisko,
A z popiołów i z kurzawy,
Z dymów i płomieni bicia,
Spośród gorejącej lawy,
Co się rzuci łożyskiem nigdy nie widzianem,
Dobędzie się zawierucha
Nowego życia,
Nowego ducha,
I posiew gwiazd upadnie niesiewanym łanem…
I uświeżona będziesz i kwitnąca
pod nową jutrzenką słońca!
. . . . . . . . . . . . . .
…Zadumane moje oczy,
Twarz schylona i zakryta,
Mrok powiewa chustą ciemną…
Jakaś wielka, mglista karta
Na szafirów gdzieś roztoczy
Skroś otwiera się przede mną,
Skroś przede mną jest otwarta…
Dusza moja w gwiazdach czyta.