Gdy mój kochany rycerz Zbyszko wybrał sobie mnie na swoją damę serca, byłam przeszczęśliwa. Przecież widział mnie po raz pierwszy w życiu, a już postanowił mi ślubować
Jego dobrze zbudowane ciało niezbyt pasowało do młodzieńczej, bezwąsej, wesołej twarzy. Później dowiedziałam się, że Zbyszko wywodził się ze szlacheckiego rodu „Tępa Podkowa”. Jagienka z Mocarzewa i Jaśko z Bogdańca byli jego rodzicami, niestety zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem. Został mu tylko stryj Maćko z Bogdańca, do którego był bardzo przywiązany i którego darzył wielkim szacunkiem i miłością. Zrobiło mi się go żal, że już w wieku dwunastu lat wyruszył na wojnę, a nie miał takiego życia, jak ja. Niestety, był on bardzo porywczy i działał spontanicznie. Takiego zachowania o mało nie przypłacił śmiercią. Napadając na Lichtenstein’a naraził się królowi polskiemu, na szczęście udało mi się go uratować. Zbyszko był odważny, honorowy i ambitny. Mój rycerz był życzliwy i przyjazny wobec ludzi. Miał wielu przyjaciół którzy zanli go jako wesołego kompana i dobrego chrześcijanina. Urzekła mnie jego troskliwość, opiekuńczość, serdeczność, wspaniałomyślność, oraz to, iż potrafił poradzić sobie w najbardziej trudnch momentach. W trakcie naszego małżeństwa mój ukochany Zbyszko dojrzał, wydoroślał i stał się jeszzce bardziej męski.
Zbyszko naprawdę był wart mojej bezgranicznej miłości. Nigdy nie żałowałam, że to właśnie on został moim rycerzem i mężem.