Czasem zastanawiamy się, czy jeśli potrzebowalibyśmy pomocy, to otrzymalibyśmy ją od obcej osoby. Czy sami udzielilibyśmy takiej pomocy nieznajomemu? A może przejdziemy obok uważając, że nas to nie dotyczy? Tą obojętność często nazywamy ?tolerancją? zachowania innych ludzi. Ale z pewnością nie da się tego tak nazwać. W dalszej części pracy spróbuję sprawdzić, czy ludzie rzeczywiście pomagają obcym, którzy są w trudnej sytuacji oraz znajdę przyczyny ich zachowania.
Media coraz częściej podają informacje o napadach i pobiciach w biały dzień, na ulicy pełnej ludzi. Głośne wołania o ratunek często pozostają bez echa. Dlaczego nikt nie pomaga ludziom, którzy potrzebują pomocy? Czemu przechodnie omijają ich patrząc w inną stronę?
Moim zdaniem często taka reakcja spowodowana jest strachem o swoje życie i dobytek. Tak naprawdę te obawy są bezpodstawne. Oprawca, widząc zbierających się ludzi, którzy chcą pomóc jego ofierze, najpewniej przestraszy się i ucieknie. Mało prawdopodobne jest, że wyjmie broń i będzie próbował rozprawić się z kilkorgiem ludzi na raz.
Obecnie wiele ludzi żyje w pośpiechu, cały czas gdzieś biegną: do pracy, sklepu, czy na autobus… Omijając obojętnie potrzebującego pomocy człowieka tłumaczą się sobie samym „brakiem czasu”, bo przecież bardzo im się spieszy. Po pewnym czasie mogą nawet zacząć uważać napady lub pobicia za rzecz normalną. Codziennie zdarzają się ich tysiące, ale to wcale nie znaczy, że należy się z nimi pogodzić i przestać interesować się ofiarami, czy nie próbować im zapobiegać.
Błędem jest coraz powszechniejsze stwierdzenie, że jeśli ktoś jest biedny albo chory, to jest jego wina i powinien sam sobie pomóc. Przecież nikt nie ma wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodzi: biednej czy bogatej, ani na to czy zachoruje. Poprawa sytuacji takiego człowieka na pewno w dużej mierze zależy od innych, bo często nie jest on w stanie sam czegoś zdziałać.
Nieudzielenie pomocy innym może zakończyć się tragedią. Ciężko pobity umrze, bo komuś nie chciało się wezwać karetki, biedny umrze z głodu, bo przechodnie uznali go za alkoholika proszącego o pieniądze na tanie wino, starsza pani zostanie okradziona, bo nikt nie chciał pomóc jej w walce z napastnikiem, dziewczyna, która zemdlała w autobusie przez wszystkich będzie uznawana za narkomankę… Nikt nie stara się poznać historii mijanych ludzi, z góry zakłada kim są. Dopóki sami nie znajdziemy się w podobnej sytuacji, nie odczujemy jak groźne w skutkach może być takie znieczulenie na ludzką krzywdę.
Pewnym pocieszeniem może być to, że człowiek, który przechodzi obok potrzebującego obojętnie, będzie miał wyrzuty sumienia. Spróbuje jakoś usprawiedliwić swoją reakcję,jednak w głębi duszy będzie czuł, że cos jednak zrobił nie tak, jak trzeba. Jednak wątpię, że taka osoba następnym razem pomoże pokrzywdzonemu. Mimo to prawo nie jest po stronie obojętnych krzywdę innych i w sądzie często zapadają wyroki za „nieudzielenie pomocy”.
Wyżej wymienione argumentu pokazują, że naprawdę wiele osób nie obchodzą inni, obcy ludzie. Można sprawdzić to samemu – wychodząc na ulicę, szczególnie taką w dużym mieście, od razu widzimy, że we współczesnym świecie wiele osób jest „chorych na znieczulicę”. Pozostaje jeszcze zastanowić się, czy my sami nie jesteśmy już nią „zarażeni”…