Każdego z nas w życiu dotykają chwile słabości. Nasze istnienie nie jest od początku do końca usłane różami. Cierpienie, zupełnie jak sól, jest nieodłącznym elementem naszego życia. Towarzyszy nam od narodzin aż do momentu śmierci, jednak mimo to nie potrafimy się do niego przyzwyczaić. Większość z nas bez przerwy powtarza, że życie bez cierpienia byłoby piękniejsze, ale czy na pewno? Czy świat bez niepowodzeń byłby lepszy?
W niniejszym wypracowaniu postaram się udowodnić, że życie bez cierpienia jest jak jedzenie bez soli.
Pierwszym argumentem popierającym moją tezę jest fakt, że ludzie, którzy doznali przykrych doświadczeń mają zupełnie odmieniony pogląd na życie. Jedni spadają na dno i widzą świat w samych pesymistycznych barwach, inni – ci silniejsi – wybijają się w górę. Dochodzą do wniosku, że warunkiem istnienia jest cierpienie, gdyż odczuwanie bólu świadczy o tym, że żyjemy.
Następnie pragnę zwrócić uwagę na postać Gabrysi z utworu pt.: „Opium w rosole”. Dziewczynę dotknęło cierpienie, lecz ona nie przyjęła tego jako klęskę. Niepowodzenie życiowe nauczyło ją z przykrych doświadczeń wyciągać wnioski i dowartościowywać swoją postać. Aby życie smakowało, trzeba doznać w nim cierpień, żeby potrafić się potem z niego cieszyć tak, jak zrobiła to Gabrysia. W końcu – człowiek uczy się na własnych błędach.
Dalej odważę się przytoczyć słynnego pisarza, jakim był Jan Kochanowski. Mimo śmierci jego córeczki Urszulki, nie zaprzestał pisania wierszy. Wręcz przeciwnie, otworzył swoją duszę artystyczną i zaczął tworzyć, wprawdzie smutne, lecz piękne utwory. Odejście Urszulki – czyli jego powód do cierpień – nauczyło Kochanowskiego żyć, poznawać świat.
Ostatnim argumentem jest sama teza. Jedzenie bez soli jest dla większości nie smaczne. Mimo, że wiemy, iż sól nie zawsze wpływa dobrze na nasz organizm, to i tak solimy, czasami nawet przesadnie, potrawy, ponieważ są wtedy smaczniejsze. Tak samo jest z cierpieniem. Choć wiemy, że sprawa ono ból, to i tak go znosimy, aby potem móc cieszyć się szczęściem.
Nie zawsze wszystko pięknie się układa, ale jak to mówią: „Po burzy zawsze wschodzi słońce”. Mam nadzieję, że powyższe argumenty są wystarczająco dobre na poparcie przedstawionej tezy.